Mały mocny: DENON UPO-250 (i UTP-250, niestety)

2 komentarze

Recenzje

Dla odmiany napiszę o czymś nowszym, bo nowsze też lubimy… czasami.

 

Chyba każdy zetknął się kiedyś z jednym z największych audiokoszmarów, czyli miniwieżą. Dla błogosławionych w niewiedzy: miniwieża to zazwyczaj małe, jazgotliwe, kolorowe, psujne (na szczęście) ustrojstwo, które zawiera wszystkie urządzenia i funkcje (poza głośnikami) w jednym, czasem dwóch brzydkich, małych, zwykle plastikowych pudełkach. Taki ratlerek świata audio.

 

Ale jest też inny sort miniwież dla bardziej wymagających: systemy segmentowe, które różnią się od ich pełnowymiarowych braci głównie rozmiarem. Takie były zresztą początki tego produktu: pod koniec lat 70-tych kilku europejskich i japońskich producentów (Sony, Aiwa, Grundig, Philips) wypuściło serie komponentów o szerokości 20-25 cm, zamiast standardowych 40 z hakiem. I w większości był to bardzo przyzwoity sprzęt, czasem nawet wybitny. Midi boom potrwał kilka lat i przygasł, ale od czasu do czasu producenci przypominają sobie, że jest grupa odbiorców, którzy chcą, żeby było nieduże i dobre. W ostatnich latach moda na małe komponenty powraca, a jednym z autorów tego renesansu jest Denon. Jednym z wczesnych tego typu zestawów był D-250, składający się z przedwzmacniacza z tunerem, końcówki mocy, odtwarzacza CD i magnetofonu. Wpadły mi w ręce dwa pierwsze.

 

Produkty Denona, i to niezależnie od półki, można najprościej opisać słowami „wzloty i upadki”. Właściwie w każdej kategorii cenowej Denon ma na koncie produkty bardzo udane i kompletne wtopy – a zestaw D-250 to świetny przykład.

 

PRZEDWZMACNIACZ/TUNER UTP-250: WTOPA

Ten segment, przepraszam, trąci miniwieżą. Front co prawda metalowy, ale gałka potencjometra głośności to już plastik fantastik, małe guziczki, szczególnie te pod otwieraną klapką (z marnymi zawiasami, które lubią pękać) kojarzą się bardziej z sowieckim zegarkiem elektronicznym, niż z poważnym sprzętem. Nie ma sztywnego włącznika sieciowego, tylko standby.

 

Znajdzie się kilka zalet. Na przykład mamy sporą ilość wejść – dla dwóch pozostałych segmentów systemu plus dwa dodatkowe, w tym gramofonowe. Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy, choć nieszczególny, też jest zaletą. Ograniczenie regulatorów do niskich i wysokich tonów oraz równoważnika to kolejna. Funkcje tunera są dostępne na panelu, więc nawet jak ktoś nie ma/zgubił/zalał/pies zjadł pilota, może sobie ustawić stacje i nawet zegarek. Jest pętla procesora/korektora – jak ktoś używa, to się ucieszy. Jak ktoś kupił bez zworek, to się zdziwi, że nie gra, poszpera po internecie, połączy interkonektem i problem z głowy.

 

Jedyna dobra rzecz, jaką jeszcze mogę powiedzieć o tym przedwzmacniaczu, to że działa. Poza wspomnianą już odpadającą klapką nie jest awaryjny, nie wariuje, radio odbiera stacje, przedwzmacniacz przedwzmacnia. I to jest zaleta, ale także wada tego segmentu – bo póki działa, większości osób nie będzie się chciało go zmieniać.

 

A powód jest. Przedwzmacniacz niestety brzmi marnie. Dźwięk jest przytłumiony i płaski, nie ma sensu mówić o wierności przekazu, naturalności, energii, scenie, szczegółowości – wszystkiego tego zwyczajnie brak. Ten przedwzmacniacz muli.

 

Dlatego sprzedałem go równie szybko, jak go kupiłem. O dziwo bez straty. Denon, panie.

 

Przedwzmacniacz ma dane techniczne: marny odstęp sygnału od szumu, marna separacja kanałów, potencjometr wysokich tonów na 10 kHz, niskich na 100 Hz, dodatkowo jest guzik, który podbija basy o 8 dB na 80 Hz. Hula UKF i średnie.

 

 

WZMACNIACZ MOCY UPO-250: SIĘ UDAŁO

Na szczęście sprawdziłem końcówkę mocy bezpośrednio z odtwarzaczem CD. Okazuje się, że po wywaleniu przedwzmacniacza gra czysto, miło, generalnie robi to, co końcówka mocy powinna: wzmacnia sygnał, specjalnie go nie psując. Oczywiście nie jest to konkurencja dla 100-i-więcej-watowych elektrowni z poważnych systemów, ale jak na takie małe pudełko gra naprawdę przyzwoicie. A nieduży gabaryt to spora zaleta, jeśli potrzebujemy na przykład czegoś na biurko, albo po prostu nie chcemy zagracić niedużego pokoju. A moc (50W na kanał) spokojnie wystarczy do nagłośnienia salonu.

Oprócz przyzwoitego dźwięku, końcówka jest też zrobiona dużo sensowniej, niż przedwzmacniacz. Panel przedni jest w całości metalowy i prawie pusty, znajdziemy na nim tylko gniazdo słuchawkowe, diodę sygnalizującą, że końcówka jest włączona, i włącznik sieciowy – tym razem na szczęście sztywny, nie standby. Z tyłu – gniazda wejściowe to nic szczególnego, ale terminale głośnikowe są zakręcane, solidne i wejdą w nie dość grube kable głośnikowe.

 

W środku też jest nieźle: konstrukcja jest w pełni dyskretna, nie ma scalaków. Transformator to nieduży torroid. Dwa główne kondensatory filtrujące mają po 8200 uF, bez szału, ale nieźle. Radiator spory – i spokojnie wystarcza, wzmacniacz nie ma tendencji do przegrzewania się.

 

Poza standardową funkcją (podłączamy regulowane źródło, podajemy sygnał, który zostaje wzmocniony i wychodzi na głośniki), końcówka ma kilka funkcji dodatkowych, które nie zawsze (a w jednym przypadku przewie nigdy nie) zdarzają się w tego typu urządzeniach. I tu szacunek dla Denona, bo wszystkie są sensowne:

 

1. Potencjometr siły sygnału wejściowego

 

Dzięki niemu końcówka może być używana bezpośrednio z odtwarzaczem CD albo innym źródłem dźwięku, wystarczy wyciszyć sygnał potencjometrem i regulować nim głośność. Nie jest to super wygodne, ponieważ potencjometr znajduje się na tylnym panelu i jest mały, ale daje możliwość pominięcia dodatkowego urządzenia w systemie – mniej klocków, mniej zakłóceń. W przypadku współpracy z komputerem jest jeszcze prościej – ustawiamy potencjometr na maksymalną głośność, z jaką normalnie słuchamy, a dalej operujemy regulacją głośności karty dźwiękowej lub odtwarzacza w komputerze.

Dodatkowo ten potencjometr efektywnie zmniejszy moc sygnału wychodzącego z końcówki na kolumny. Dzięki temu możemy bezpiecznie podłączyć kolumny o mocy niższej niż moc końcówki i nie martwić się o przypadkowe ich przeciążenie. Przyda się też jako zabezpieczenie przed małymi dziećmi, które lubią kręcić gałkami, albo na imprezie przed nieodpowiedzialnymi gośćmi – mało prawdopodobne, żeby ktoś znalazł ten potencjometr, jeśli o nim nie wie 🙂

Jedna uwaga: była też wersja UPO-250 bez tego potencjometra. Jeśli zależy nam na tej funkcji, lepiej przed zakupem zerknąć na tylko panel.

 

2. Wyjście na subwoofer aktywny

 

To jest udogodnienie, którego końcówki mocy prawie nigdy nie mają. Jest to jedyna końcówka mocy stereo, w której widziałem takie rozwiązanie. Bardzo wygodne, jeśli zamiast stawiać duże kolumny podłogowe wolimy zastosować nieduże monitory i aktywny subwoofer w systemie 2.1. Biorąc pod uwagę, że system biurkowy to jedno z oczywistych zastosowań dla niedużego wzmacniacza, doskonały pomysł: mamy małe kolumny na biurku, pod biurko wstawiamy subwoofer aktywny i cieszymy się porządnym basem. Naturalnie końcówka nie obcina częstotliwości z wyjść głośnikowych, więc przy podłączeniu kolumn podłogowych mamy do dyspozycji całe pasmo, które są w stanie zagrać kolumny.

 

3. Gniazdo słuchawkowe

 

Gniazdo jest wyprowadzone ze stopni końcowych mocy, więc nie ma problemu z napędzeniem najtrudniejszych słuchawek. Szczególnie na słuchawkach o średniej i wyższej impedancji (jak moje Sennheiser HD-555) dźwięk jest o niebo lepszy (pełniejszy, mocniejszy, z lepszym basem), niż z większości gniazd słuchawkowych odtwarzaczy CD, kart muzycznych i większości średniej klasy wzmacniaczy słuchawkowych.

 

Producent podaje szczątkowe dane techniczne, ale wiemy przynajmniej, że końcówka ma moc ciągłą 2x50W przy obciążeniu 8 omów w paśmie 20 Hz – 20 kHz, a jak ją rozhulamy, pożre 140W. Niemcy dodatkowo podają, że moc ciągła przy kolumnach 4-omowych to 2x63W i że końcówka stabilnie z takimi współpracuje, mimo zalecenia na tylnym panelu. Moje doświadczenie to potwierdza – bez żadnych problemów używałem końcówki z kolumnami o impedancji 4 omy, także z dużymi podłogowymi Quadral Amun.

Wymiary: 27 cm szerokości, 10 cm wysokości, 33 cm głębokości.

 

 

No i właśnie, kwintesencja Denona: wzlot i upadek i to w skali jednego zestawu. O ile przedwzmacniacz był fatalny, psuł, zamulał dźwięk, to końcówki używałem z przyjemnością około roku z innym preampem (i bez). Polecam do niedużych i średnich pomieszczeń, ale osobom, które będą chciały dobrać sobie preamp do tej końcówki radzę unikać UTP-250 i wybrać inny model, niekoniecznie Denona (są na przykład fantastyczne i niedrogie preampy Philipsa i Grundiga z początku lat 80-tych). Można też zastosować pasywny przełącznik źródeł – regulację głośności mamy już w końcówce.

 

2 comments

    1. rafal lisinski Post author

      Yes it does. And any pre amp will be better than the matching Denon thingy 🙂 The power amp is not bad at all, the UTP-250 preceiver is terrible.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *