Po co komu dziś kaseciak? Krótka przygoda z JVC KD-10

Comment

Recenzje Redystrybucje Refleksje

Od czasu do czasu wpada mi w ręce magnetofon kasetowy. Z reguły jako element zestawu tej samej marki, czasem jako darmowy dodatek. Jeśli nie działa – problem z głowy, pobieram wszystkie części, które mogą się kiedyś przydać (nóżki, żarówki, nakładki na przełączniki, gałki itp.) i drania złomuję. Inna sprawa, jeśli ustrojstwo działa. Mam wewnętrzny opór przeciwko wyrzucaniu sprawnych urządzeń. Jeśli jeszcze jest w zestawie, po prostu zostaje w zestawie i tyle. Gorzej kiedy trafi się coś co działa, ale do niczego mi nie pasuje.

 

Wystawiam takiego delikwenta na sprzedaż za jakieś symboliczne pieniądze i – ku mojemu nieustającemu zdumieniu – zwykle znajduje się chętny. Najszybciej na Technicsy, bo dla Polaków wychowanych w PRL-u Technics był szczytem marzeń jako jedyna marka w miarę dostępna w latach 80-tych (Pewex, panie) i nadaj wydaje im się, że toto lepsze niż inne Sony i Kenwoody. Ale na inne marki też. I tu dochodzimy do tytułowego pytania: czemu?

 

 

DSCN2753Okazja do rozważań trafiła się razem z deckiem JVC KD-10. Trafił do mnie w paczce urządzeń kupionej za grosze ze względu na tuner radiowy, który też w niej był. Oczywiście deck okazał się jedynym sprawnym zawodnikiem. Był jeszcze wspomniany tuner – z uszkodzonym włącznikiem i do przestrojenia oraz odtwarzacz CD – nie dość, że na 110V, to nie czytał płyt. JVC za to zakurzone, brudne, bez klawisza resetującego licznik, ale radośnie grało. Nawet świeciło i machało wskaźnikami. Wyczyściłem deck, sprawdziłem paski, umyłem co się dało, zaczął nawet wyglądać przyzwoicie. Gra (nawet lepiej od dużo bardziej rozbudowanego Grundiga z tego samego okresu), nagrywa, przewija, wszystko działa jak ta lala. Zabawa z doprowadzeniem decka do porządku była przednia, efekt cieszy oko.

No i fajnie, mamy całkiem ładnego, sprawnego decka, tylko po co to komu? Jak większość świata wywaliłem kasety do śmieci w latach 90-tych. Zacząłem się zastanawiać, do czego w dzisiejszych czasach może się przydać deck kasetowy.

 

No przecież do kaset!

OK, ja wywaliłem kasety w latach 90-tych, ale nie wszyscy wywalili. Ludzie nagrywali na kasetach audycje radiowe, koncerty, rozmowy, notatki. Były nawet albumy, które nie doczekały się (jeszcze?) wydania na płycie CD. Sporo osób trzyma te kasety i potrzebuje sprzętu, żeby móc z nich korzystać, albo chociaż zgrać do komputera. Dopóki ktoś jeszcze ma takie kasety, kasieciak hula!

 

Dekoracja

Ładny (a tu JVC KD-10 się kwalifikuje) deck kasetowy ma taki sam walor dekoracyjny, jak wzmacniacz czy tuner vintage. Taki sam aluminiowy panel, gałki, podświetlenie, wskaźniki. Może stanąć sam i dodawać klimatu, na przykład na półce w pubie, albo z resztą sprzętu i dodawać mu powagi – dla wielu osób im większy system, tym lepiej. A skoro mowa o wskaźnikach…

 

 

DSCN2748Wskaźniki

No właśnie. Lubimy wskaźniki, bo ładnie skaczą w rytm muzyki. Sporo osób przymierzających się do zakupu wzmacniacza vintage kupujących szuka wzmacniaczy z ‘wycieraczkami’ czyli wskaźnikami wychyłowymi. Problem w tym, że te wskaźniki nie pokazują siły sygnału wejściowego, tylko wyjściowego. W watach. A to znaczy, że żeby ten wskaźnik w ogóle drgnął, trzeba słuchać naprawdę głośno. Przy normalnej, podkładowej głośności wskaźnik spokojnie sobie leży i nic nie robi, bo sygnał wyjściowy nie ma nawet 1 wata. Ale: wskaźniki w magnetofonach pokazują siłę sygnału źródła. Podłączamy taki magnetofon do wzmacniacza, wciskamy nagrywanie z pauzą (warto mieć kasetę, nie w każdym magnetofonie da się bez kasety) i mamy dwa piękne wychyłowe wskaźniki, które radośnie sobie skaczą niezależnie od głośności ustawionej na wzmacniaczu.

 

Wzmacniacz słuchawkowy

Większość magnetofonów kosztuje dużo mniej, niż nawet byle jaki wzmacniacz słuchawkowy. I większość starszych magnetofonów ma na pokładzie całkiem przyzwoity wzmacniacz słuchawkowy, który musiał napędzać dość trudne słuchawki z lat 70-tych. Na pewno lepszy niż przeciętny odtwarzacz CD, mp3 czy karta dźwiękowa. Co więcej, niektóre wzmacniacze (szczególnie te lepszej klasy, jak niektóre modele Exposure, Cyrusa, Musical Fidelity) po prosto nie mają wyjścia słuchawkowego, ale mają wyjście liniowe do podłączenia magnetofonu. Podłączamy decka z gniazdem słuchawkowym i możemy sobie słuchać przez słuchawki bez wydawania następnych kilkuset złotych na wzmacniacz słuchawkowy.

Panie i panowe, konkluzja jest prosta: w epoce łatwego nagrywania cyfrowego kasety to relikt lat 80-tych i nie należy się spodziewać ich powrotu, jak to ma miejsce w przypadku winyli. Ale mimo to…

 

KASIECIAK NOT DEAD!

A pretekstem do naszych rozważań był magnetofon kasetowy JVC KD-10U, wyprodukowany w 1978 roku w Japonii.

Już po opublikowaniu tego tekstu magnetofon znalazł amatora: znajomego, który zaczyna uczyć swoje dzieci angielskiego i oczywiście ma lekcje na kasetach 🙂

 

Dane techniczne:

Typ: 2-głowicowy, jednokasetowy

System ścieźek: 4-ścieźki, stereo

Prędkość taśmy: 4.8 cm/s

Głowice: 1 x nagrywanie/odtwarzanie, 1 x kasowanie

Typ taśmy: typ I, FeCr, Cr02

Redukcja szumów: Dolby B

Pasmo przenoszenia: 40Hz do 15kHz  (Cr02)

Stosunek sygnał/szum: 61dB  (dolby B)

Nierównomierność obrotów: 0.06%

Zniekształcenia harmoniczne: 0.5%

Wejścia: 80mV (liniowe), 0.2mV (mikrofonowe)

Wyjście: 0.41V (liniowe)

Wymiary: 420 x 149 x 264mm, 4.5kg

 

Nie możemy wyświetlić tej galerii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *