Odrobina egzotyki czyli Bowers & Wilkins 804 Diamond i Devialet 200

Comment

Galerie Recenzje

Tego typu okazje do recenzji nie zdarzają się nam często. Dzięki uprzejmości jednego z naszych znajomych mieliśmy możliwość posłuchać sprzętu bardzo różnego od tego, czym bawimy się na co dzień.

Po pierwsze są to ewidentnie hi-endowe kolumny i wzmacniacz – już sama cena zestawu (kilkadziesiąt tysięcy złotych) oznacza, że nie jest to pierwszy wybór większości użytkowników stereo. Ale są też inne powody:

– Typowo nie zajmujemy się sprzętem nowym, co ma wpływ zarówno na brzmienie początkowe (każda epoka charakteryzowała się czymś innym) oraz efekt końcowy (w 30 letnim wzmacniaczu konkretny wpływ na brzmienie może mieć wiek podzespołów i ich zużycie).

– Zestaw odsłuchiwaliśmy „na wyjeździe” – na miejscu u znajomego, w kompletnie innych (niestety gorszych) warunkach, od tych, w których na co dzień testujemy sprzęt.

– Devialet to wzmacniacz w klasie D – oczywiście wykonany rewelacyjnie w porównaniu do popularnego zastosowania wzmacniaczy w tej klasie, czyli estradowego. Ma to z pewnością wpływ na brzmienie, choć nie mieliśmy możliwości porównać i wskazać tego wpływu.

Największa różnica między większością sprzętu używanego z niższej i średniej półki (kilkaset złotych) lub nowego o podobnych parametrach(1,5-3 tysiące złotych) a tym, co mieliśmy okazję podziwiać, to jak bardzo elegancki jest to sprzęt. Bez dwóch zdań można stwierdzić, że są to arcydzieła, jeśli chodzi o estetykę, dbałość o detale i jakość wykonania. Każda z tych kolumn nie tylko spełniała funkcję, ale również była ozdobą pokoju, niemalże rzeźbą. Wzmacniacz, choć dyskretniejszy także wart był podziwiania, a pilot do niego został pomyślany jako przede wszystkim wyróżniający się na tle standardowych urządzeń.

Samo brzmienie ciężko opisać, bo jakkolwiek było dobre, to ze względu na właściwości pokoju i ustawienie mogliśmy usłyszeć tylko niewielki fragment możliwości. Konieczna była znaczna korekta barwy, która w zasadzie uniemożliwia obiektywną ocenę jak ten wzmacniacz i kolumny brzmią same w sobie.

Biorąc jednak pod uwagę że w warunkach dla wielu kolumn i wzmacniaczy tragicznych (niewielkie wymiary pomieszczenia, niewiele elementów rozpraszających i tłumiących, duży pogłos i współczynnik odbicia od niemalże wszystkich powierzchni) kolumny te i wzmacniacz zagrały naprawdę fajnie, można się spodziewać że w pomieszczeniu choć trochę przyjaźniejszym akustycznie będą one rewelacyjne. Być może są to kolumny wybitne – tego nie mam możliwości stwierdzić póki co, ale już na pierwszy rzut oka i  pierwsze usłyszane dźwięki można się w nich zakochać.

Wzmacniacz? Tu byłbym bardziej sceptyczny. Oczywiście parametry tego wzmacniacza jak większości nowoczesnych konstrukcji z górnej półki są wyżyłowane dalece powyżej teoretycznych możliwości słuchu ludzkiego.  Ma on możliwość podłączenia mnóstwa urządzeń i konfiguracji na setki sposobów. Nie jestem jednak pewien czy jako multimedialne centrum jest faktycznie wart swojej ceny. Tu pozostawię sobie miejsce na dopowiedzenie za kilka lat, kiedy uda mi się porównać więcej wzmacniaczy tej klasy.

Czy są jakieś wnioski i opinie, którymi mogę się więc podzielić? Przede wszystkim pomieszczenie.

Posiadanie osobnego pokoju odsłuchowego jest dla większości z nas niepraktyczne lub nieosiągalne. Ale dostosowanie pokoju do warunków odsłuchu już jest w zasięgu prawie każdego. Korzystając z odpowiedniego ustawienia elementów, mebli oraz detali, możemy wpłynąć znacząco na charakterystykę akustyczną pomieszczenia, a co za tym idzie – na odbiór muzyki.

Zasada najsłabszego ogniwa rządzi także akustyką. Wzmacniacz i kolumny z bardzo wysokiej półki nie pokażą nawet połowy swoich możliwości, jeśli nie pozwoli im na to pomieszczenie. Fatalny system audio w doskonałej sali także nie zabrzmi dobrze. Konieczne jest więc wypośrodkowanie między dostępnym sprzętem, a warunkami w których on gra.

Oczywiście w przypadku  B&W i Devialeta warunki te mogą się swobodnie zmieniać, a sam sprzęt wyznacza bardzo wysoką poprzeczkę dla pomieszczenia, do której można dążyć. Jest to więc inwestycja w pewnego rodzaju święty spokój –  świadomość, że w pewnej kategorii ma się sprzęt na tak wysokim poziomie, że nie trzeba nawet zastanawiać się nad szukaniem czegoś bardziej nam odpowiadającego.

 

Dla porównania przedstawiam w galerii zdjęcia z nowego miejsca, gdzie stoją kolumny i brzmienie jest o niebo lepsze. Pokój nadal jest dość pusty ale kilka elementów chłonących i rozpraszających dźwięk stanowią drastyczną różnicę.

W takich – lepszych – warunkach, mogę spokojnie stwierdzić, że jest to fantastyczny wzmacniacz, który brzmi o niebo lepiej niż większość wzmacniaczy, z którymi miałem do czynienia. Podobnie kolumny, we właściwym otoczeniu odsłoniły niesamowitą czytelność i „fajne” brzmienie.

To czy jest to brzmienie proporcjonalne do ceny to temat na kolejne wpisy bądź dyskusje. Ale z pewnością słychać, że to wysoka liga – daleko poza standardem typowego domowego hi-fi.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *