Stworzenie czegoś własnego na potrzeby Audio Room chodziło mi po głowie od dawna. W trakcie jest jeszcze jeden projekt, o którym napiszę wkrótce, w przygotowaniu coś bardziej złożonego. Zacznijmy jednak od rzeczy prostszych.
Wraz z Rafałem stwierdziliśmy, że od czasu do czasu przydałaby się nam skrzynia do transportu bardziej wartościowych (i podatnych na uszkodzenia) dużych wzmacniaczy. Oczywiście nie jest to na tyle duża potrzeba, żeby kupować odpowiedni flight case, choć byłby on zdecydowanie lepszy – ale też kilkakrotnie droższy. Dlatego postanowiłem za pierwszym podejściem do tematu stworzyć coś prostszego.
Materiały:
– Sklejka 9mm
– Kątowniki aluminiowe
– Okucia zwykłe (w przeciwieństwie do profesjonalnych wpuszczanych w pudło rączek etc)
– Okucia kulowe na rogi
– Standardowe zawiasy (zamontowane od strony zewnętrznej dla wygody montażu).
Cały projekt zajął kilkanaście godzin, ponieważ wiele rzeczy, które robiłem były dla mnie nowością (ktokolwiek obeznany z majsterkowaniem zrobiłby to kilkukrotnie szybciej). Jednocześnie jako poligon doświadczalny jest to doskonałe, między innymi ze względu na niski koszt materiałów przy ewentualnych poprawkach.
Wymiary skrzyni są duże – 75x60x35 cm – tak duża skrzynia kiedy nie jest potrzebna do transportu sprzętu, może stanowić konkretny schowek na miliony drobnych przedmiotów przydatnych raz na jakiś czas. Jednocześnie spokojnie zmieszczą się w niej największe wzmacniacze i amplitunery, jakich zdarza się nam używać – Harman Kardon Citation 16, Marantz 4400, Grundig Receiver RC 60.
Żeby się nie przemęczać, do konstrukcji dołożyłem kółka, które mogą być używane jedynie na naprawdę gładkich powierzchniach, w przeciwnym razie ZAWSZE (i potwierdzają to bardziej doświadczeni użytkownicy tego typu rozwiązań) jest ryzyko, że drgania mogą uszkodzić sprzęt elektroniczny. Nasza skrzynia nie ma prawdziwego zawieszenia i nawet pomimo zastosowania sztywnej pianki należy założyć, że transport po kostce brukowej może być dla sprzętu zabójczy.
Jakie wnioski wyciągnąłem z konstrukcji?
– Po pierwsze wymiary – skrzynia jest tak duża, że można w niej przewieźć kilka wzmacniaczy na raz, a to z kolei bardzo rzadko ma miejsce. Mniejsza skrzynia byłaby bardziej praktyczna.
– Udźwig – tu również odrobinę przesadziłem. Największe wzmacniacze, których używamy, ważą ok. 25 kg. Skrzynia spokojnie może mieć w sobie 100 kg bez większego ryzyka (za wyjątkiem punktowego nacisku na środku płyty podłogowej. Ale dorosły człowiek stojący na niej, ledwo ugina sklejkę.
– Okucia – mój wniosek jest prosty, do porządnych skrzyń nie ma sensu stosować zwykłych kątowników aluminiowych. Zdecydowanie lepiej wykorzystywać podwójne, w które wsuwa się płytę mdf lub sklejkę, dzięki czemu konstrukcja jest prostsza w budowie, odporniejsza i wygląda bardziej elegancko. Co więcej zastosowanie takich podwójnych kątowników pozwala spiąć skrzynię pasami w całość, jeszcze przed jej właściwym montażem, a dzięki temu możemy na sucho wprowadzać korekty, zanim założymy nity;
– Dobra nitownica to podstawa – niestety średnia półka znaleziona w popularnym markecie budowlano-remontowym wyrobiła się po kilkudziesięciu nitach. Jeśli między mocowaniem „chwytaka” a ściankami bocznymi jest przerwa, to wyrobi się ona dość szybko na tyle, że nitownica przestanie poprawnie ściągać nit.
Wszystko to dla zawodowca będzie oczywiste, ale jak na amatorską konstrukcję jestem zadowolony.