Jak już wielokrotnie pisaliśmy, jesteśmy wielkimi fanami amplitunerów Marantza z lat 70-tych. Chociaż jednak amplitunery cieszą się zasłużoną sławą bardzo solidnych konstrukcji, czas jest nieubłagany i po 4 dekadach większość z nich trapią mniejsze lub większe dolegliwości. Jak duże – to już zależy przede wszystkim od historii konkretnego egzemplarza: czy był serwisowany, jak intensywnie był używany, ile lat spędził przechowywany w piwnicy lub na strychu, wreszcie czy wpadł w łapy domorosłego dłubacza, który postanowił dodać coś od siebie. Są egzemplarze, którym wystarczy drobne czyszczenie i regulacja, są i takie, w które trzeba włożyć sporo pracy.
Marantz Model 2250B z 1976 roku, który do nas trafił, zdecydowanie wymagał przeglądu. Amplituner nie został co prawda zniszczony przez niewłaściwe przechowywanie, nie był mocno zabrudzony w środku ani na zewnątrz, nie było też śladów korozji. Ale jakiś radosny racjonalizator postanowił dodać kable zasilające (dwa, jeden zakończony wtyczką męską, drugi żeńską) przyłączone bezpośrednio do włącznika głównego. Kable były wyprowadzone na zewnątrz przez otwory w dolnej części obudowy. Cel tego „usprawnienia” pozostaje dla nas zagadką – włącznik sieciowy w amplitunerze działał poprawnie, a amplituner ma z tyłu fabryczne gniazda zasilania do podłączenia dodatkowych urządzeń. Dodatkowo jeden z poprzednich właścicieli najwyraźniej miał własny pomysł na opis różnych funkcji amplitunera, bo nabazgrał swoje opisy dookoła jednego z przełączników – co ciekawe, nie mające zupełnie nic wspólnego z faktycznymi funkcjami tego przełącznika. Dodatkowo pokruszona była zakrętka bezpiecznika głównego, co uniemożliwiało jego wymianę w razie spalenia. Zatrzaski jednego kompletu gniazd głośnikowych były rozwiercone, bardzo luźne i nie chwytały dobrze kabli, prawdopodobnie z powodu wcześniejszego stosowania kabli za grubych do tych gniazd.
To zobaczyliśmy jeszcze przed podłączeniem Marantza do prądu. Po uruchomieniu lista dolegliwości szybko się rozrosła. Nie świeciło kilka żarówek podświetlenia skali i funkcji, w tym żarówka STEREO. Niektóre potencjometry i przełączniki mocno trzeszczały i przerywały. Niektóre przyciski nie chciały odskakiwać przy wyłączeniu funkcji. Dodatkowo w jednym kanale dźwięk zanikał, a właściwie nie pojawiał się przy niskiej i średniej głośności. Kiedy się już pojawił, przez większość czasu był zniekształcony. Z tego względu na początku trudno było stwierdzić, czy żarówka STEREO nie działa, bo jest przepalona, czy też tuner po prostu nie odbiera w stereo.
Pomiary pokazały także, że prąd spoczynkowy wymagał lekkiej regulacji, a prąd stały na wyjściu w jednym kanale był bardzo wysoki – 85 mV. Ta wartość powinna wynosić 0-15 mV, w granicach 30 mV jest jeszcze znośnie, 85 mV to zdecydowanie za dużo.
Na początek pozbyliśmy się tych dziwnych kabli wyprowadzonych z włącznika.
Ponieważ pod względem włączania wszystko działało poprawnie, nie zawracaliśmy sobie głowy sprawdzaniem, do czego dokładnie miały służyć, żeby nie ryzykować uszkodzenia amplitunera. Po prostu je usunęliśmy.
Następnie wyregulowaliśmy prąd spoczynkowy i prąd stały na wyjściach. Na szczęście nie było z tym problemu, udało się ustawić wszystko zgodnie z instrukcją serwisową, chociaż wymagało to jednoczesnego dostania się do amplitunera od góry i od dołu (regulacja od góry, punkty pomiarowe od dołu).
Wymieniliśmy przepalone żarówki. Stereo okazało się na szczęście tylko kwestią żarówki, co potwierdziło się po czyszczeniu. Warto pamiętać, że żarówka STEREO w Marantzach jest zasilana z dekodera stereo. Przy jej wymianie trzeba pilnować, żeby nowa żarówka była tej samej lub niższej mocy, co oryginał (w przypadku 2250B jest to żarówka 12V i nie więcej niż 40 mA)
Wyczyściliśmy przekaźnik oraz problematyczne potencjometry i przełączniki. Po czyszczeniu działanie amplitunera znacznie się poprawiło. Przez większość czasu grał poprawnie nawet przy minimalnej głośności (poza drobną i zupełnie normalną nierównością potencjometru głośności na samym początku), ale niestety nadal czasem zdarzało mu się trochę zniekształcać i lekko przerywać w prawym kanale, szczególnie przy niskiej głośności. Ewidentnie gdzieś jeszcze był zły kontakt. Poszukiwania trwały dość długo i okazało się, że problematycznych punktów było kilka – szczególnie połączenia między płytkami i gniazda PRE OUT/MAIN IN. Ale w końcu udało się namierzyć wszystkie.
Oprawka bezpiecznika została wymieniona na nieoryginalną, ale pasującą do otworu w obudowie.
Po przywróceniu pełnej sprawności przyszła kolej na dopieszczenie kosmetyki. Mieliśmy spore obawy w kwestii bazgrołów przy przełączniku, ale na szczęście ich sprawca użył czegoś z dość miękką końcówką (nie powodującą rys i zadrapań) i zmywalnego.
Po długiej kąpieli panelu przedniego w ciepłej wodzie z mydłem udało się go doczyścić i usunąć bazgroły bez śladu, nie naruszając przy tym oryginalnych nadruków. Oczywiście umyliśmy też nakładki na potencjometry i przełączniki.
Marantz Model 2250B to amplituner ze średniej półki, o mocy 50W na kanał. „Średnia półka” w przypadku Marantza z lat 70-tych oznacza świetny dźwięk, mnóstwo dodatkowych funkcji, solidną konstrukcję, a słowo „średnia” dotyczy przede wszystkim mocy wyjściowej. Z funkcji mamy tu standardowy zestaw filtrów (niskie i wysokie tony, kontur, przełącznik MONO) i dodatkowo filtr Dolby FM. Są potencjometry nie tylko tonów wysokich i niskich, ale także średnich, i dodatkowy przełącznik TONE, który zmienia częstotliwość regulacji wysokich i niskich tonów, a w pozycji OUT odłącza regulację tonów zupełnie (co zmniejsza zniekształcenia wprowadzane przez układy regulacji tonów). Co więcej, potencjometry tonów są osobne dla każdego kanału, czyli można na przykład podbić bas tylko w prawym kanale. Do dyspozycji mamy 3 wejścia liniowe (AUX, TAPE 1 i TAPE 2, to ostatnie zdublowane jako wejście/wyjście DUBBING na przednim panelu) i wejście gramofonowe. Do Marantza możemy podłączyć 2 pary kolumn o impedancji od 4 omów i słuchawki. Dodatkowo amplituner ma możliwość rozłączenia sekcji przedwzmacniacza i końcówki mocy (gniazda PRE OUT/MAIN IN). Dzięki temu można używać amplitunera jako przedwzmacniacza z mocniejszą końcówką, używać samej sekcji wzmacniacza mocy z zewnętrznym przedwzmacniaczem albo wpiąć np. korektor pomiędzy te dwie sekcje. Tego rozwiązania nie zalecamy, zdecydowanie lepsze jest wpięcie korektora w pętlę magnetofonową – ale czasem wejścia magnetofonowe są zajęte przez źródła dźwięku i nie ma innego wyjścia.
Jeśli chodzi o brzmienie, Marantz Model 2250B nie rozczarowuje. Gra pełnym, zrównoważonym, ocieplonym dźwiękiem, z ładną przestrzenią i dobrą separacją dźwięków. 50W na kanał to całkiem sporo, jak na lata 70-te (jeśli nie liczyć tzw. monsterów – bardzo drogich amplitunerów o mocy ok. 2x100W, w tamtych czasach najbardziej popularne były amplitunery o mocy 15-30W na kanał). 50W spokojnie wystarczy do napędzenia nawet niezbyt skutecznych kolumn i nagłośnienia sporego pomieszczenia. Dźwięk pozostaje pełny, a bas obecny i czytelny również przy niskiej głośności, co bardzo dobrze świadczy o sekcji zasilania.
Amplituner był produkowany w dwóch wersjach, amerykańskiej i europejskiej. Wersja amerykańska różni się tym, że nie ma przełącznika napięcia zasilania, jest przystosowana do pracy tylko z napięciem 120V. Wersja europejska ma przełącznik i może pracować z napięciem 110, 120, 220 i 240V. Ale uwaga, sporo modeli w sprzedawanych Stanach to wersje europejskie, więc nawet jeśli oferta jest zza oceanu, warto zerknąć na zdjęcie tylnego panelu.
Ze względu na krótki okres produkcji (około roku), Marantz Model 2250B jest dość rzadki i mało znany. Ale nie należy oczekiwać, że dzięki temu da się go kupić taniej – podobnie jak w przypadku innych modeli Marantza z tego okresu, cena będzie niestety raczej „kolekcjonerska”. Egzemplarze sprawne zwykle kosztują powyżej 2 tysięcy zł. Czy warto? Jeśli ktoś szuka konkretnie Marantza z tamtych lat, zdecydowanie tak. Za te pieniądze (i prawdopodobnie jeszcze kilkaset złotych, które będzie trzeba włożyć w naprawę/konserwację) dostajemy wyśmienity i piękny amplituner. Jeśli jednak nie musi to koniecznie być Marantz, znacznie taniej da się dostać np. porównywalnego Kenwooda, Rotela lub NAD-a.
Dane techniczne:
Moc ciągła deklarowana przez producenta – 2x50W przy 8 omach, według pomiarów użytkowników ok. 2x70W
Impedancja kolumn – 4-8 omów
Zniekształcenia harmoniczne THD – 0,25%
Zniekształcenia intermodulacyjne IM – 0,25%
Pasmo przenoszenia – 20 Hz – 20 kHz z odchyleniem +/- 0,2 dB
Współczynnik tłumienia – 55
Czułość wejść: liniowe 180 mV/100k, gramofonowe 1,8 mV/47k (maks. 100 mV), wzmacniacza mocy (MAIN IN) 1,5V/30k
Wejścia/wyjścia: Tape 1 (we/wy), Tape 2/Dubbing (we/wy), Aux, Phono (wkładka MM), 2 pary kolumn pracujące zamiennie lub równocześnie, gniazdo słuchawkowe
Odstęp sygnału od szumu S/N – wejścia liniowe 88 dB, gramofonowe 76 dB
Regulacja tonów niskich – +/-12 dB na 50 Hz lub +/-3 dB na 250 Hz
Regulacja tonów średnich – +/-6 dB na 700 Hz
Regulacja tonów wysokich – +/-12 dB na 15 kHz lub +/-3 dB na 4 kHz
Pobór mocy: przy pełnym obciążeniu 220W, bez obciążenia 35W
Wymiary: 440 x 137 x 365 mm
Waga: 15,4 kg