Onkyo ES-FC300 to pierwsze słuchawki zrobione przez Onkyo. Firma włożyła sporo wysiłku w ich zaprojektowanie, a rezultat jest świetny – ale niestety z jedną paskudną wadą.
WYGLĄD
Słuchawki są bardzo estetycznie wykonane. Zewnętrzne części muszli są zrobione z aluminium, przypominają dużą gałkę potencjometru głośności wzmacniacza albo amplitunera. Są jednobarwne – całkowicie białe, czarne lub fioletowe. Nawet biała wersja wygląda świetnie. Wersja czarna jest sprzedawana z czerwonym kablem, pozostałe mają kabel w kolorze słuchawek. W rodzinie są także trzy inne modele, z których dwa to praktycznie takie same słuchawki, tyle że z innym kablem: ES-HF300 to ES-FC300 według producenta (ale nie według recenzentów) słuchawki z kablem lepszej jakości; ES-CTI300 mają kabel z wbudowanym pilotem iOS i mikrofonem, są czarne lub srebrno-brązowe. Ta ostatnia kombinacja kolorów jest dość dziwaczna, srebro i czerń wyglądałoby znacznie lepiej – ale nawet ta wersja wygląda nieźle. Słuchawki prezentują się tak dobrze, że kupiłem je pomimo dużego rozczarowania ich dźwiękiem po pierwszym odsłuchu. Jest jeszcze jedna wersja opracowana we współpracy (podobno faktycznej, a nie tylko „płacimy za twoje nazwisko na naszym produkcie”) ze Stevem Harrisem z Iron Maiden, pod nazwą ED-PH0N3S (od imienia maskotki Iron Maiden). Ta wersja różni się budową (inne cewki i osłony przetworników) i wyglądem (rzucająca się mocno w oczy grafika Iron Maiden na muszlach i pałąku).
BRZMIENIE
Jak wspomniałem wyżej, po pierwszym odsłuchu ES-FC300 w sklepie byłem bardzo rozczarowany. Do porównania miałem jakieś 30 innych słuchawek, Onkyo były najgorsze. Ale potem jeszcze raz poczytałem opinie użytkowników, które były jednogłośnie dobre (co się prawie nigdy nie zdarza) i bardzo pochlebną recenzję Tylla Hertsensa na Innerfidelity i doszedłem do wniosku, że te konkretne słuchawki prawdopodobnie były uszkodzone. Kiedy więc zauważyłem białe ES-FC300 z drugiej ręki, nowe i za mniej niż połowę ceny detalicznej, mimo wszystko je kupiłem. Okazało się, że egzemplarz, który sprawdzałem wcześniej w sklepie, faktycznie był wadliwy. Słuchawki, które kupiłem, prosto z pudełka brzmiały świetnie.
Onkyo ES-FC300 są bardzo klarowne w całym spektrum, mają bardzo przyzwoitą scenę jak na zamknięte słuchawki i trochę (ale nie przesadnie) podbarwione brzmienie, a konkretnie lekko podbity bas. Efekt jest bardzo dobry, bo nie mamy do czynienia z mocnym skokiem na 100 lub 150 Hz, ale raczej ciągłym, niewielkim wzniesieniem które rozciąga się od 150 Hz do 20 Hz i poniżej. W górę od 150 Hz krzywa jest dość płaska aż do górnej średnice i zaczyna trochę skakać na wysokich tonach, ale to jest całkiem normalne. Wysokie częstotliwości są przejrzyste i dobrze zbalansowane. Ogólnie rzecz biorąc, ES-FC300 (i inne słuchawki z rodziny) mają bardzo dobre brzmienie: lekko ocieplone, klarowne, szczegółowe, szybkie i z dobrze zarysowanym niskim basem. ES-FC300, ES-HF300 i ES-CTI300 brzmią tak samo, bo są takie same, jeśli nie liczyć kabla. Rodzeństwo o nieco innym brzmieniu to ED-PH0N3S; te słuchawki mają bardziej wyeksponowaną średnicę, dzięki czemu mogą zabrzmieć lepiej z rockiem i metalem. Ja nie słuchałem (jeszcze) i nie wiem, ale tak mówi Steve Harris, a bardzo nieliczni recenzenci, którzy faktycznie mieli je na uszach, potwierdzają.
Z impedancją nominalną 32 omy i skutecznością 97 dB/mW słuchawki są łatwe do napędzenia. Wystarczy przeciętny grajek (jak Sansa Clip+ albo smartfon). Maksymalna moc wejściowa to 1 W, więc z mocniejszym źródłem mogą narobić sporo hałasu (choć pewnie nie tyle, co na przykład Philipsy A5Pro – 16 omów, 105 dB, moc maksymalna 3,5 W – które prawdopodobnie zerwą łeb z karku). Onkyo ES-FC300 bardzo dobrze izolują (pod warunkiem prawidłowego, szczelnego ułożenia na uszach).
KOMFORT
ES-FC300 są dość duże jak na słuchawki nauszne. Niektóre ich części są metalowe, czyli nieco cięższe. Nauszniki są ze sztucznej skóry. Wszystko to razem naturalnie nie składa się na mistrzostwo komfortu, ale po nieznacznym rozgięciu pałąka w celu zmniejszenia nacisku nosi się je całkiem wygodnie. Ludzie o bardzo małych uszach mogą mieć problem z padami, ponieważ mają one średnicę 80 mm, nie bardziej typową 70 mm, więc są one prawie wokółuszne – ale na średnich i dużych uszach leżą jak powinny i zapewniają dobrą szczelność (która jest o tyle ważna, że bez niej słuchawki tracą bas). Wymaga to jednak uważnego ułożenia ich na uszach. Słuchawki nie są bardzo lekkie, ale ich waga mi nie przeszkadzała; mimo metalowych elementów i wielkości ważą 240g, czyli tylko 50-70 g więcej, niż AKG Y50 czy Yamaha HPH-PRO300. Dla mnie są przy tym bardziej wygodne niż powyższe AKG i Yamaha, ale mniej niż np. Philips SHP 5401 albo Sennheiser HD 465. Pałąk jest obszyty sztuczną skórą z gąbką pod spodem, poduszka ta jest wystarczająco miękka. ES-FC300 wiszące na szyi nie są szczególnie wygodne, ale mało które słuchawki są. Pałąk się nie składa, ale muszle można obrócić na płask, co ułatwia transport. Kabel jest płaski, nieplączący, wydaje się solidny i jest odłączalny. To zwykle zaleta, ale nie w przypadku tych słuchawek. O tym dalej.
JAKOŚĆ WYKONANIA
Tu sprawy się komplikują.
Najpierw zalety: oprócz eleganckiego wyglądu, pałąk i muszle są bardzo dobrze wykonane, wszystko jest dobrze spasowane i solidne, ruchome części są trwałe. Dużo bardziej niż np. niektóre pałąki AKG i Sennheisera, które pękają, gdy się na nie spojrzy. Wbrew temu, co sugerowałaby marketingowa papka i większość recenzji, muszle nie są w całości z aluminium, tylko ich zewnętrzna część jest aluminiowa. Wewnętrzna część jest z plastiku. I dobrze, bo dzięki temu Onkyo mogło dokładniej zestroić dźwięk za pomocą dwóch wewnętrznych komór. Takie konstrukcje dużo łatwiej i taniej zrobić z plastiku, niż z metalu. Pseudoskórka na padach i pałąku jest dobrej jakości, miękka, ale dość trwała. Pady nie ulegają dezintegracji tak szybko, jak w wielu innych słuchawkach.
Drobniejsze wady: niestety biała sztuczna skóra wyciera się i żółknie, ale przynajmniej pady można łatwo wymienić na nowe i świeże. Polecam pady 80 mm do Sony MDR-V55, MDR-V500 i Audio-Technica ATH-WS70, pasują idealnie. Niestety poduszki na pałąku wymienić się nie da, a ściera się i żółknie szybciej, niż pady.
I wreszcie główne przewinienie: przewód (a raczej przewody, bo problem dotyczy wszystkich wersji oprócz ED-PH0N3S – dziękujemy panu, panie Harris). Kabel jest odłączalny i od strony słuchawek zakończony złączami MMCX. Te złącza to kompletna katastrofa. Bardzo szybko (po kilku tygodniach albo nawet dniach) zaczynają przerywać, nawet jeśli tak jak ja nie odłączysz kabla nawet raz. I nic się z tym nie da zrobić. Nie widzę sensownego powodu używania takiego nietypowego złącza oprócz próby zmonopolizowania zamiennych przewodów. I oczywiście Onkyo liczy sobie (w zależności od wersji) 150-280 zł za przewodzik, który jest oczywiście równie dobry, jak oryginał, czyli będzie dobrze działał przez kilka tygodni lub dni. Onkyo nie zrobiło nic, żeby ten problem rozwiązać – nie wycofało słuchawek, nie zaproponowało wielu niezadowolonym nabywcom żadnego rozwiązania. Firma jest z pewnością świadoma problemu, ale chowa głowę w piasek. Przynajmniej ich obecne (ale niedostępne w Polsce) modele słuchawek mają inne złącza. Za to ED-PH0N3S mają kabel zamocowany na stałe, więc problem ich nie dotyczy. Jest to zresztą jedyna różnica między ED-PH0N3S a ES-FC/HF/CTI300, która nie jest podana w dość obszernych materiałach marketingowych ED-PH0N3S. Było naprawdę trudno znaleźć tę informację, przypuszczam, że spece od marketingu z Onkyo pominęli ją, żeby ukryć problem z ES-FC/HF/CTI300 przed potencjalnymi nabywcami.
Słuchawki brzmią świetnie i dla mnie są wystarczająco wygodne. Nawet przywykłem do tego, że są białe, chociaż niektórzy koledzy się podśmiewali z mojego nietuzinkowego gustu. Ale złącza przewodu to najgorsza wtopa, jaką widziałem w (skądinąd przyzwoitych) słuchawkach. W moich Onkyo zaczęły szwankować po nie więcej niż 2-3 tygodniach niezbyt intensywnego użytkowania, a po kilku tygodniach przerywały przy najmniejszym drgnięciu głowy albo kabla. Problem tkwi w zastosowanym przez Onkyo złączu MMCX. MMCX to złącze koncentryczne, który wygląda jak miniaturka złącza kabla antenowego, z centralnym (+) pinem cieńszym od włosa, który bardzo łatwo traci kontakt. Te złącza po jakimś czasie zaczynają przerywać we wszystkich słuchawkach, w których są stosowane (na przykład Shure), ale są one szczególnie idiotyczne w słuchawkach nagłownych, a w przypadku Onkyo ich jakość jest po prostu żałosna: zaczynają tracić kontakt prawie od pierwszego dnia. Kupiłem nowe słuchawki (w zapieczętowanym pudełku), ale od prywatnego właściciela, więc nie miałem gwarancji. Nie żeby gwarancja pomogła – wtyki nie były uszkodzone, były po prostu źle zaprojektowane, dostałbym nowe słuchawki albo nowy kabel i po kilku tygodniach byłoby to samo. Spróbowałem dwóch tricków, które znalazłem/wymyśliłem: lekkiego przygięcia pinu we wtyku (pomogło na dzień albo dwa) i unieruchomienia wtyków masą plastyczną (taką jak blu-tack, tylko białą), żeby się nie ruszały i przez to nie traciły kontaktu przy każdym ruchu głową. To pomogło, ale nie wyeliminowało problemu całkowicie, wtyki nadal czasem przerywały.
Przez problemy z przerywaniem używałem Onkyo coraz rzadziej i ostatecznie kompletnie z nich zrezygnowałem. Ale niedawno założyłem je znowu, pierwszy raz po kilku miesiącach. Dźwięk był nadal świetny, ale natychmiast dostałem piany, bo lewa słuchawka co chwila przerywała, i to pomimo względnego unieruchomienia wtyku.
Więc złapałem za śrubokręt i dokonałem na nich srogiej pomsty w zapalczywym gniewie. Oto, co odkryłem:
1. Można bezpiecznie (bez uszkodzenia) rozmontować te słuchawki aż do punktu, w którym gniazdo MMCX (które znajduje się w muszli) jest dostępne.
2. Można to paskudztwo łatwo wyjąć – nie jest wklejone, tylko wciśnięte w obudowę. Proces jest odwracalny, można je łatwo włożyć z powrotem; jest też dobry dostęp do punktów, w których okablowanie wewnętrzne jest przylutowane do gniazda.
3. Po usunięciu gniazda MMCX jest sporo miejsca (około 6 x 6 x 15 mm) – i oczywiście gotowy ładny, okrągły otwór o średnicy 6 mm.
Wyklarował mi się plan usunięcia tych idiotycznych gniazd za albo przylutowania kabla na stałe do słuchawek, albo jeszcze lepiej – znalezienia gniazd i zamontowania jack 3,5 mm lub 2,5 mm, które weszłyby w miejsca po gniazdach MMCX.
Kupiłem małe gniazda 2,5 i 3,5 mm – najmniejsze, jakie mogłem znaleźć. kosztowały jakieś 10 groszy za sztukę. Ostatecznie zdecydowałem się używać gniazd 2,5 mm -i zastąpiłem nimi kretyńskie złącza MMCX. Podczas całej operacji nic nie uległo uszkodzeniu (nawet stare gniazda MMCX), nie było wiercenia otworów, klejenia – po prostu usunąłem gniazda MMCX, wlutowałem gniazda jack 2,5 mm, unieruchomiłem je na wcisk i gotowe. Mod jest w pełni odwracalny. Cała operacja zajęła mi nieco ponad godzinę. Przewód zamocowany na stałe byłby znacznie łatwiejszy do zrobienia, pomysł odłączanego kabla w słuchawkach generalnie mi się podoba – dopóki nie sprawia, że słuchawki są bezużyteczne 🙂 Poza tym miałem już gotowe kable z wtyczkami mono jack 2,5 mm do innych słuchawek.
Dzięki prostej modyfikacji wreszcie mogę korzystać ze słuchawek, które nie przerywają przy najmniejszym ruchu głową, da się nawet w nich pogować! Jeśli sam przewód zacznie przerywać, mogę zrobić porządny za jakieś 30 zł, albo kupić tani (jak na zdjęciach poniżej) za mniej.
Opis modyfikacji krok po kroku ze zdjęciami tutaj.
Później zrobiłem też ładne białe i srebrne kable 🙂
I jeszcze alternatywna modyfikacja: obcinamy wtyki MMCX z oryginalnego kabla, usuwamy gniazda MMCX z muszli i lutujemy kabel bezpośrednio do przewodów, które biegną z komór przetworników. Ta modyfikacja będzie dużo łatwiejsza i tańsza, więc polecam ją osobom z mniejszym doświadczeniem. Wada jest taka, że kabel nie będzie odłączalny, więc trudniej będzie go wymienić, jeśli zacznie przerywać.
Onkyo ES-FC300 (i inni członkowie rodziny ES-XX300) to bardzo dobre, dość wygodne i świetnie wyglądające słuchawki. Są w większości dobrze zrobione, ale mają jedną fatalną wadę: złącza MMCX na kablu. Jeśli chcesz je kupić, przygotuj się na sesję DIY. Jeśli już je masz i zalegają w szufladzie z powodu przerywanego kabla – zrób powyższą modyfikację albo przylutuj kabel na stałe i problem z głowy. Onkyo ES-FC300 obecnie da się kupić za 300-400 zł (końcówki serii, wyprzedaże) i moim zdaniem są warte tych pieniędzy. Oryginalnie kosztowały 600-800 zł w zależności od sklepu, i tu już dużo zależy od konkretnych potrzeb. Jeśli słuchawki mają być do użytku i w domu, i na zewnątrz, czyli dobrze izolujące, zamknięte i łatwe do napędzenia przez przeciętny odtwarzacz – warto wziąć je pod uwagę. Jeśli tylko do użytku domowego, w tym przedziale cenowym jest już sporo świetnie grających wygodniejszych słuchawek wokółusznych, otwartych i zamkniętych.
Specyfikacja
Waga: 240 g
PRZETWORNIKI
Typ przetwornika: dynamiczny, tytanowy
Średnica przetwornika: 40 mm
Pasmo przenoszenia 10 Hz – 27 kHz
Maksymalna moc wejściowa 1000 mW
Wyjściowy poziom ciśnienia akustycznego 97 dB / mW
Impedancja nominalna 32 Ohm
KABEL
Niskoszumowy, elastyczny, nieplączący, płaski, elastomer
Długość 1,2 m
Złącza MMCX pozłacane z możliwością odłączenia
Wtyczka stereo jack 3,5 mm pozłacana typu L
ONKYO ES-FC300 – galeria
ONKYO ES-FC300 – modyfikacja