Anglia mniej znana: Fidelity 450TA i 350A

Comment

Recenzje

Chyba każdy wielbiciel dobrego grania zetknął się z angielskim sprzętem grającym. Minimalistyczne projekty, ludzkie (w większości) ceny za co najmniej przyzwoite brzmienie – czego więcej chcieć? Angielskie wzmacniacze, wcześniej popularne głównie na wyspach, w latach 80-tych zaczęły podbój świata. Korzenie takich gigantów jak NAD (już dawno nie angielski), Arcam, Cambridge Audio sięgają głębokich lat 70-tych.

 

Ale angielski sprzęt to nie tylko bardziej znane marki, jak NAD, CA, Creek i Musical Fidelity. Są też marki dziś zapomniane, które nie przetwały próby czasu: Leak, Armstrong, Fidelity.

 

Fidelity Radio Ltd to firma o tyle ciekawa, że bardzo trudno znaleźć o niej jakiekolwiek informacje. Udało mi się ustalić tyle, że mieściła się w Londynie, działała od 1947 roku, produkowała sprzęt przeznaczony dla (dużo) mniej zamożnych odbiorców, głównie radia, magnetofony i konsole z gramofonami BSR i Garrarda, od lat 70-tych także telewizory. W latach 80-tych firma została przejęta przez Caparo Industries, potem zamknięta. Najbardziej interesujący okres (z naszego punktu widzenia) to przełom lat 70-tych i 80-tych, kiedy pod marką Fidelity wyprodukowano kilka nadal bardzo budżetowych, ale przyzwoitych wzmacniaczy, amplitunerów, tunerów i magnetofonów. Seria 350 (wzmacniacz 350A, tuner 350T, magnetofon 350C) z końca lat 70-tych w niczym nie ustępowała porównywalnym japończykom; oprócz tego był jeszcze mniejszy wzmacniacz 200A z tunerem 200T oraz amplituner 450T. Mieliśmy okazję przetestować wzmacniacz Fidelity 350A i amplituner Fidelity 450T. Wzmacniacz 350A porównaliśmy też z kilkoma innymi angielskimi wzmacniaczami, o tym w innym materiale.

 

Oba urządzenia, podobnie zresztą jak reszta serii, nie przypominają angielskiego sprzętu. Wyglądają jak produkty japońskie (duże aluminiowe panele, podświetlane wskaźniki, sporo funkcji i przełączników). Szczególnie wzmacniacz 350A jest dość mocno rozbudowany: filtry wysokich i niskich tonów mają po 2 ustawienia częstotliwości (w 450TA filtry są, ale bez przełączanej częstotliwości), dwa tryby konturu – podbicie tylko niskich albo wysokich i niskich tonów (w 450TA kontur standardowy, czyli podbicie wysokich i niskich tonów). Oprócz trybu mono mono jest też bardzo przydatne obniżenie siły sygnału o 20 dB czyli muting (to także w 450TA), mamy nawet 2 gniazda słuchawkowe – dla niego i dla niej (jedno w 450TA). Do obu urządzeń można podłączyć po 2 pary kolumn, ale tylko w 350A jest przełącznik wyboru kolumn A, B lub A+B. W 450TA gra wszystko, co podłączymy, kolumny są odłączane przez włożenie wtyczki do gniazda słuchawkowego.

 

Od razu widać, że te urządzenie miały być alternatywą dla budżetowego sprzętu japońskiego, niższych modeli Pioneera i Rotela, nie dla angielskich produktów z trochę wyższej półki. Tak też grają: bardziej po japońsku, niż po angielsku. Nie ma wyprowadzonej do przodu średnicy, szczególnie szerokiej sceny, bardzo wyeksponowanych detali. Ale brzmienie jest bardzo przyjemne, łagodne, o ile nic w nim szczególnie nie przyciąga uwagi, to nic też nie przeszkadza. Basu jest trochę więcej, niż byśmy się spodziewali po angielskim wzmacniaczu, ale też jest on trochę mniej dokładny – znowu jak w japończyku z lat 70-tych.

 

Budowa jest też między-między. Część podzespołów to części wyprodukowane w Anglii, część w Japonii. Nawet kondensatory są z różnych źródeł – znajdziemy i japońskie Chemicony, Rubycony, ale też angielskie Lorliny. Porządne, duże transformatory są oddzielone ekranami od układów przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy, ale przewody od nich biegną tuż obok potencjometra głośności. W obu urządzeniach trzeba było zmienić ułożenie tych przewodów żeby zmniejszyć przydźwięk. Na szczęście dało się to zrobić. Fidelity 350A ma porządny radiator, którego nie znajdziemy już w 450TA, ale też do końcówek zastosowanych w tym amplitunerze taki radiator zwyczajnie nie jest potrzebny. Panele przednie, nakładki na przełączniki i potencjometry są wykonane estetycznie i porządnie, z aluminium, ramy i dolne części obudowy są metalowe. Pokrywa górna w 350A to sklejka drewniana, w 450TA tworzywo.

 

Fidelity to nie pogromcy gigantów, ani nawet nie pogromcy NAD-a. Ale do relaksującego, przyjemnego słuchania wieczorem w sam raz. A do tego wyglądają równie dobrze, jak Pioneery, Rotele i Sony z końca lat 70-tych, i równie ładnie świecą w ciemnościach.

 

dscn2551
dscn1817

 

Dane:

 

Lata: przełom lat 70-tych i 80-tych

 

Wejścia/wyjścia: standard DIN (poza słuchawkowymi)

 

Fidelity 350A:

Moc: ok. 2x35W

3 wejścia liniowe, 1 wejście gramofonowe (wkładka magnetyczna)

Filtry wysokich tonów (przełączany 7/10 kHz) i niskich tonów (przełączany 7/10 kHz)

Kontur (2 tryby)

Możliwość podłączenia 2 par kolumn (z przełącznikiem)

2 wyjścia słuchawkowe

 

 

Fidelity 450TA:

 

Moc: ok. 2x20W

2 wejścia liniowe, 1 wejście gramofonowe

Tuner: UKF, fale średnie i długie

AFC, FM muting

Filtry wysokich i niskich tonów

Kontur (1 tryb)

Możliwość podłączenia 2 par kolumn (bez przełącznika)

1 wyjście słuchawkowe

 

 

Wymiary: 44 x 28 x 13.5 cm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *