Valco VMK20 i ich chińscy bracia, czyli jak Finowie poprawiają po Chińczykach. Słuchawki bluetooth z redukcją szumu dla mniej i bardziej wymagających

Comment

Galerie Recenzje

W ciągu ostatniej dekady słuchawki bluetooth dosłownie zalały rynek. Nic dziwnego, skoro dla przynajmniej połowy świata głównymi źródłami dźwięku stały się standardowo wyposażone w tę technologię smartfon, laptop i tablet. Pomysł na słuchawki bez kabla, z których można swobodnie korzystać nie tylko w domu (a tak było starszych słuchawek bezprzewodowych – radiowych i na podczerwień), ale także na zewnątrz, sprzedał się doskonale. Początkowo czas pracy tych słuchawek był dość krótki, a jakość dźwięku przesyłanego przez bluetooth pozostawiała wiele do życzenia, ale z czasem technologia bluetooth i urządzenia w nią wyposażone rozwinęły się do punktu, w którym mogą zaspokoić potrzeby bardziej wymagających użytkowników. Od kilku lat dostępne są słuchawki BT, które grają naprawdę przyzwoicie (szczególnie jeśli korzystają z bezstratnych kodeków, np. aptX), są wyposażone w aktywną redukcję hałasu (ANC) i w których bateria spokojnie wystarczy na długą podróż pociągiem, a nie tylko dojazd do pracy i ewentualnie z powrotem.

Lepiej brzmiące, wyposażone i wygodniejsze słuchawki nauszne oczywiście są też droższe. 4-cyfrowe ceny produktów znanych marek nie są niczym dziwnym. Na drugim biegunie mamy stertę taniej chińszczyzny, która oferuje minimum za 100 zł lub mniej. Pomiędzy jest nieco droższa i nieco lepsza chińszczyzna i bardziej budżetowe, ale też mniej funkcjonalne markowe produkty. Czyli byle jakie słuchawki BT da się kupić za 100 zł lub mniej, za znośne zapłacimy kilkaset zł, a na dobre trzeba wysupłać bliżej 1000 zł (lub więcej).

I tu wchodzi Valco (całe na biało).

Valco VMK20


Pod koniec ubiegłego roku na Facebooku pojawiły się reklamy Valco zachwalające ich słuchawki, które miały oferować to, co najlepsze markowe produkty – dobrą jakość dźwięku, funkcjonalność, wygodę, długi czas pracy na baterii – za mniej. Firma Valco postawiła trochę na poczucie humoru, trochę na obecne nastroje społeczne; ich przekaz sprowadzał się do „nasze słuchawki są równie dobre, jak markowe, jesteśmy fajni, daj zarobić nam, a nie korporacji, a poza tym za każde sprzedane słuchawki sadzimy drzewo”. Podrążyłem trochę temat w komentarzach i z ciekawości sprawdziłem ich stronę (a właściwie strony, jest międzynarodowa i fińska, różnią się zawartością). Okazało się, że z tym drzewem, to nie na pewno i najwcześniej w najbliższe lato. Biorąc pod uwagę, że zaczęli pisać o sadzeniu drzewek w październiku 2019, chyba można to włożyć między bajki. Ale za to same słuchawki na papierze wyglądają nieźle i chociaż lokalnej dystrybucji nie ma, to wysyłka w Europie jest darmowa. Poza tym Valco daje możliwość zwrotu (tu już niestety z wysyłką na koszt nabywcy), gwarancję i zapewnia, że w razie potrzeby wyśle nowe pady. Słuchawek co prawda nie kupiłem, ale zaproponowałem, że jeśli mi je przyślą, przetestuję i zrecenzuję. Jeśli się okażą takie dobre, jak twierdzą, laurkę wystawię, a jeśli nie, bez litości z błotem zmieszam. Nie przestraszyli się tego ostatniego i przysłali, za co szacunek.

VMK20 to drugie, a tak naprawdę (przynajmniej) czwarte słuchawki oferowane przez Valco. Są to zamknięte słuchawki bezprzewodowe bluetooth z aktywną redukcją hałasu (ANC) i możliwością pracy w trybie pasywnym (połączenie przewodowe). Jeśli chodzi o formę, mocno nawiązują do popularnych Bose QuietComfort 35 – mają podobny kształt, konstrukcję pałąka, sposób składania, sposób sterowania i zbliżone, choć nieco skromniejsze funkcje (przede wszystkim nie ma apki, która umożliwiałaby dostrojenie ANC i dawałaby dostęp do dodatkowych funkcji i ustawień).

Valco VMK19. Credit: Valco.io

Valco VMK20 to poprawiona wersja wcześniejszego modelu VMK19 – według strony Valco, w porównaniu do poprzednika model VMK20 ma inną antenę BT, lepszy mikrofon i dopracowane ustawienia DSP; zmieniło się także wykończenie muszli (drewniany dekielek zastąpione plecionką) i zastosowano lepszej jakości przełączniki. Zgodnie ze specyfikacją, słuchawki są oparte na chipie Qualcom QCC3008, wspierającym BT 5.0 z obsługą aptX LL (bardzo dobrze), wzmacniaczach klasy AB i przetwornikach o średnicy 40 mm. Za aktywną redukcję hałasu (ANC) odpowiada układ Analog Devices Inc., a źródłem prądu jest bateria o pojemności 1050 mAH (bardzo dobrze, pojemność baterii w średnich modelach markowych słuchawek to zwykle połowa tego), co według producenta przekłada się na 45 godzin słuchania z włączonym ANC. W moim teście, przy wyłączonym ANC i z dość dużą głośnością, słuchawki rozładowały się po niemal równych 50-ciu godzinach grania, co jest wynikiem fantastycznym. Ładowanie odbywa się przez gniazdo USB typu C i trwa 2-3 godziny. Słuchawki sterowane są mechanicznymi przyciskami – włączanie BT, parowanie, głośność, przełączanie utworów, odbieranie połączeń na prawej muszli, włącznik redukcji hałasu na lewej. Można używać słuchawek także w trybie pasywnym, czyli z kablem; gniazdo mini jack jest umieszczone nietypowo w prawej słuchawce. Jeśli chodzi o formę, słuchawki są wokółuszne, z średniej wielkości owalnymi padami i poduszką na pałąku. Mimo padów średniej wielkości słuchawki należą do wygodnych: moje spore uszy mieściły się wewnątrz i głębokość padów było wystarczająca, żeby nie opierały się o oprawkę przetwornika. Wytrzymałem w nich bez większego problemu 4 godziny. Słuchawki ważą 250 g. Składają się na dwa sposoby: na płask i jak okulary. Mimo plastikowej konstrukcji nie są podatne na uszkodzenia mechaniczne. Wyszły bez szwanku z mojego testu przemocy i niedbalstwa, który obejmował zestaw nieprzyjemności, które może słuchawkom zafundować nieuważny właściciel: szarpanie za muszle i pałąk, mocne rozginanie i wykręcanie pałąka, siadanie na słuchawkach i kilkakrotne upuszczenie ich z wysokości ok. 1,5 m na twardą podłogę.

Valco VMK20 – etui i akcesoria


W zestawie dostajemy kabel USB C do ładowania, kabel audio (jack 3,5 mm-jack 3,5 mm) przeciętnej jakości, przejściówkę samolotową oraz etui jakości całkiem dobrej. To wszystko przychodzi w kartonie przesyłkowym i foliowej torebce; słuchawki nie mają dodatkowego własnego kartonowego pudełka ani plastikowych wyprasek, co dla mnie liczy się na plus, bo planeta.

Słuchawki Valco dostajemy w zwykłym kartonie

Valco podkreśla, że poza wykorzystaniem dobrych podzespołów, sporo wysiłku włożono w dopracowanie ustawień DSP (procesora dźwięku). Według wykresu na stronie, w efekcie słuchawki grają niemal równo w przedziale od 20 Hz prawie do 10 kHz, gdzie mamy lekką górkę, a potem spadek do 20 Hz. Niestety nie ma informacji, którego trybu pracy dotyczy wykres (pasywnego, pasywnego z redukcją szumów, BT, czy BT z redukcją szumów) ani nie udało mi się wydusić odpowiedzi na to pytanie od Valco – a w każdym trybie słuchawki brzmią inaczej.

EDIT: Valco właśnie doniosło, że wykres dotyczy trybu BT z włączonym ANC

Pasmo przenoszenia Valco VMK20 wg producenta. Szkoda, że nie wiadomo, w którym trybie. Źródło: Valco.io

Można się dość łatwo zorientować, że słuchawki są produkowane w Chinach (z tym Valco się zresztą nie kryje) i są podejrzanie podobne do kilku modeli chińskich marek. Szybkie przeszukanie Internetu pozwala znaleźć modele takie jak Domax M1, Chaobai M1, Teeline M1, Awei A950BL, New Bee NB-11, Naztech Driver ANC 1000, które wyglądają identycznie, jeśli nie liczyć dekielka na muszli (który zresztą jest zbliżony do dekielka w poprzednim modelu Valco VMK19).

Zdjęcia stockowe chińskich „bliźniaków” słuchawek Valco VMK20

Różnice widać za to w niektórych danych technicznych – chińskie „bliźniaki” obsługują zwykle BT 4.0 lub 4.1, a te nieliczne wersje, które mają BT 5.0, korzystają z innego układu Qualcom QCC3003. Ale większość cech i danych jest identyczna. Wywołany do odpowiedzi na forum przedstawiciel Valco twierdzi, że to podróbki gorszej jakości, będące naturalną konsekwencją ich udanego produktu. Ale wygląda na to, że jest dokładnie na odwrót. Wystarczy przejrzeć facebookowy profil Valco i znajdujemy post ze stycznia 2019 roku, w którym Valco oferuje „swoje” słuchawki pod tajemniczą nazwą Pula Sorsat – a te słuchawki to nic innego, jak Chaobai M1. W poście jest nawet zdjęcie pudełka.

Post Valco na Facebooku, zachęcający do kupna „ich” słuchawek „Pula Sorsat” w sieci sklepów Food Oasis. Słuchawki na zdjęciu to Chaobai M1. Źródło: oficjalny profil facebookowy Valco

Nie znajdziemy tych słuchawek na międzynarodowej stronie Valco, ale na ich fińskiej stronie są w pełnej krasie i z informacją, że są to słuchawki od chińskiego producenta.

Słuchawki Chaobai M1 na profilu Valco. Źródło: facebook.com/valcofi

Wydaje się zatem, że to nie Chińczycy „podrobili udany produkt Valco”, tylko firma Valco wzięła chińskie słuchawki, dopracowała je i sprzedaje efekt pod swoją marką. Jest to zresztą bardzo dobry pomysł – jeśli dopracowanie faktycznie udało się na tyle, że słuchawki przestały brzmieć jak przeciętna chińszczyzna i zaczęły przypominać przyzwoity, markowy produkt.

A czy się udało? Żeby to sprawdzić, zaopatrzyłem się w chińskiego bliźniaka, czyli słuchawki Domax M1.

Słuchawki Domax M1 – chiński „bliźniak” Valco VMK20

Słuchawki Domax M1 dostajemy w dwuczęściowym kartonowym pudełku. W środku znajdziemy oczywiście słuchawki, a poza nimi etui w podobnym stylu, ale gorszej jakości, niż w przypadku słuchawek Valco, kabel audio i kabel USB do ładowania. Nie ma przejściówki samolotowej.

Domax M1- etui i akcesoria


Słuchawki Valco VMK20 i Domax M1 z wierzchu wyglądają niemal identycznie, jeśli nie liczyć wykończenia muszli.

Valco VMK20 i Domax M1

Pałąk i muszle ewidentnie zjechały z tej samej linii produkcyjnej, ta same jest nie tylko forma, ale też materiał.

Domax M1 i Valco VMK20 – wewnętrzna część padów.

Identyczne (poza płótnem filtra) są również pady i mechanizm zakładania ich na słuchawki.

Domax M1 i Valco VMK20 – mechanizm zakładania padów.

Słuchawki różnią się natomiast typem gniazda USB (typ C w Valco, mikro USB w M1). Przyciski wyglądają tak samo, ale te w Valco pracują inaczej (większy opór, wyraźniejszy skok).

Domax M1 i Valco VMK20 – przyciski i gniazda.

Po zdjęciu padów wprawne oko zauważy kolejną różnicę: przetworniki są bardzo podobne, ale membrany przetworników w Valco zostały pokryte ciemną powłoką.

Domax M1 i Valco VMK20 – przetworniki, na membranach Valco widoczna powłoka usztywniająca.

Ale z tyłu przetworniki już się nie różnią. Mamy ten sam układ filtrów i otworów.

Domax M1 i Valco VMK20 – tył przetworników

Im głębiej zaglądamy, tym więcej różnic. Pierwsza rzuca się w oczy po odkręceniu przetwornika: w Valco zastosowano wytłumienie tyłu muszli (szczątkowe, ale zawsze), którego chiński bliźniak nie ma.

Domax M1 i Valco VMK20 – lewa muszla. różne układy ANC, w Valco muszla jest wytłumiona.

Płytki z układami ANC (lewa słuchawka) w obu modelach mają ten sam kształt i są oparte na chipach AD3508, ale na tym podobieństwa się kończą. W Valco układ ANC jest znacznie bardziej rozbudowany. Ponadto za płytką kryje się dodatkowy mikrofon, którego w M1 nie ma.

Domax M1 i Valco VMK20 – lewa muszla. różne układy ANC, w Valco dodatkowy mikrofon.

Kolejną różnicę znajdziemy w prawej muszli. Po pierwsze, antena BT w obu modelach jest co prawda taka sama, ale w Valco została umieszczona na górze muszli, a w M1 na bocznej ściance.

Valco VMK20 – prawa muszla po wyjęciu wytłumienia. Widoczna antena, bateria i płytka z układami bluetooth i zasilania, przyciski.

Identyczna w obu modelach jest także bateria i faktycznie ma pojemność 1050 mAH. Można się więc spodziewać podobnego, bardzo dobrego czasu pracy obu modeli po pełnym naładowaniu.

Domax M1 – prawa muszla także bez wytłumienia. Widoczna antena, bateria i płytka z układami bluetooth i zasilania, przyciski.

Za to płytki drukowane, znowu tego samego kształtu, tu także różnią się zawartością.

Valco VMK20 – układ bluetooth na chipie Qualcom QCC3008.

W Valco, zgodnie z zapowiedzią, mamy układ oparty na chipie Qualcom QCC3008, który wspiera BT 5.0 i kodek aptX. Za to w M1 znajdziemy układ na chipie CSR8635, który wspiera starszy BT 4.0, bez aptX. Możemy też potwierdzić naocznie, że przyciski są różnego typu.

Domax M1 – układ bluetooth na chipie CSR8635.

Krótko mówiąc, słuchawki praktycznie nie różnią się, jeśli chodzi o konstrukcję (poza wytłumieniem muszli i powłoką na membranie przetwornika w Valco), wygodę, podstawowe funkcje i sposób użytkowania, natomiast zastosowana w nich elektronika jest bardzo różna. A jak te różnice w wyposażeniu przekładają się na brzmienie?

Valco VMK20 posłuchałem najpierw w trybie pasywnym, czyli podłączone kablem do źródła dźwięku i z wyłączonymi wszystkimi układami. Przyznam, że w takiej konfiguracji słuchawki nie zrobiły na mnie wrażenia. Dźwięk jest dość poprawny, ale z nadmiarem dołu i niedoborem góry pasma. W efekcie otrzymujemy brzmienie raczej przyjemne, ciepłe, ciemne, nawet z odrobiną głębi, ale niezbyt detaliczne i przytłumione. Nie jest źle, szczególnie jeśli ktoś lubi obfity bas i powściągliwe wysokie tony, ale takiego brzmienia spodziewałbym się po słuchawkach, które kosztują 100-300 zł, nie ponad 700 zł.

Słuchawek w trybie przewodowym można używać także w trakcie ładowania oraz z włączoną redukcją hałasu.

Valco VMK20 składają się jak okulary.

Parowanie bluetooth jest bezproblemowe z wszystkimi urządzeniami, z którymi sprawdzałem słuchawki (dwa różne telefony, dwa laptopy, DAP Fiio X1II). Komunikaty głosowe są w języku angielskim, na ogromy plus Valco trzeba zaliczyć głęboki, kojący, „radiowy” męski głos, którym są wygłaszane. Słuchawki w żaden sposób nie sygnalizują bliskiego wyczerpania baterii, ale przy tak długim czasie pracy to raczej nie jest problem. Większość użytkowników i tak nie wytrzyma i doładuje je, zanim bateria zupełnie się wyczerpie. Program testowy pokazuje, że słuchawki faktycznie korzystają z bezstratnego kodeka aptX LL.

Valco VMK20 wspierają aptX LL.

Podczas oglądania filmu nie zauważyłem problemów z synchronizacją ani opóźnienia dźwięku w stosunku do obrazu. Połączenie jest stabilne w warunkach domowych i w odległości kilku metrów od źródła dźwięku (nadajnika) – jeśli między słuchawkami a źródłem nie ma istotnych przeszkód typu gruba ściana. Za ścianą dźwięk potrafi przerywać i zanikać, ale słuchawki nie tracą połączenia, dźwięk wraca natychmiast po powrocie do pomieszczenia, w którym jest nadajnik. W trakcie przechadzki na zewnątrz w niskiej temperaturze zdarzały się też milisekundowe przerwy, kiedy telefon miałem w kieszeni spodni. Przełożenie telefonu wyżej, do kieszeni kurtki, znacznie zmniejszyło ich ilość. Tu uwaga: nie jest to jakaś szczególna wada Valco, dokładnie tak samo (i w moich warunkach domowych, i na zewnątrz) zachowywały się inne słuchawki BT, których miałem okazję używać.

Valco VMK20

Moje dotychczasowe doświadczenie ze słuchawkami BT było takie, że w porównaniu do połączenia przewodowego praca w trybie bezprzewodowym oznaczała stratę jakości dźwięku – w dobrym układzie lekką, zwykle dość wyraźną. Dlatego w tym momencie nie spodziewałem się cudów po Valco VMK20. I tu spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Po przełączenie do trybu BT nagle miałem na głowie zupełnie inne słuchawki. W trybie bezprzewodowym VMK20 prezentują dźwięk bardzo klarowny, angażujący i znacznie jaśniejszy. Bas jest równie obecny, jak w przypadku połączenia przewodowego, ale lepiej kontrolowany i bardziej szczegółowy. Nie jest to poziom profesjonalnych słuchawet typu 250-omowe Beyerdynamic DT770, ale znacznie lepszy, niż Valco podłączone kablem. W średnicy akcent przesuwa się nieco w górę pasma, dzięki czemu wychodzi ona zza kotary i zyskuje większą przejrzystość (trochę kosztem ciepła). Ale największą różnicę można odnotować w wysokich tonach. Podczas gdy przy połączeniu przewodowym były one na dalekim planie, w trybie BT wysuwają się na pierwszy – są żywiołowe, intensywne i bardzo detaliczne. Dzieje się to za cenę lekkiej sybilancji, ale jej poziom jest do przyjęcia, zbliżony do takich słuchawek, jak Sennheiser HD700 albo Sony MDR-SA1000 i tylko odrobinę wyższy, niż Beyerdynamicach DT990. Przy tym efekt jest słyszalny właściwie tylko w wokalach. Kolejny aspekt, który ogromnie zyskuje po przełączeniu do trybu BT, to przestrzeń. O ile w trybie przewodowym można było mówić o jakiejś głębi, realizowanej głównie przez niższe częstotliwości, to w trybie bezprzewodowym dźwięk robi się po prostu przestrzenny i powiększa się nie tylko głębokość sceny, ale także jej szerokość. Nie określiłbym tych słuchawek jako neutralne; średnica jest trochę wycofana, a bas wyraźny i wysokie tony dość intensywne, więc mamy tu raczej brzmienie typu V. Na pewno nie używałbym takich słuchawek do masteringu. Ale do słuchania są bardzo dobre. Szczególnie błyszczą przy muzyce instrumentalnej.

Muszę przyznać, że deklaracje Valco odnośnie pracy, którą włożono w dopracowanie aktywnej części słuchawek, szczególnie programowanie DSP, i poprawienie w ten sposób brzmienia, znajdują pełne pokrycie w rzeczywistości. Ze słuchawek dość przeciętnych udało się zrobić ciekawe, angażujące i naprawdę dobre. Miałbym kilka pomysłów na modyfikację elementów pasywnych, ale nie wyobrażam sobie, żeby w przypadku tych słuchawek mogła ona dać aż tak dobre efekty.

Valco VMK20 – gniazdo ładowania na lewej słuchawce, gniazdo audio na prawej.

Brzmienie słuchawek zmienia się ponownie, jeśli włączymy redukcję hałasu (ANC). Słuchawki tracą część niskiego basu, w efekcie czego średnica wychodzi bardziej do przodu, eksponując wokal. Pojawia się też lekki pogłos i szum w tle. Efekt ten na szczęście nie jest bardzo intensywny i z włączonym ANC słuchawki nadal grają nieźle. Przy tym system redukcji hałasu jest skuteczny. Z przyczyn epidemicznych nie miałem niestety możliwości sprawdzenia go w bardziej hałaśliwych środkach transportu ani w biurowym gwarze, ale przejechałem się w nich autobusem, przeszedłem wzdłuż ulicy w godzinach szczytu i wszedłem do sklepu, w którym włączone było radio. Już pasywne tłumienie słuchawek sporo daje. Po włączeniu aktywnego, hałas w tle zupełnie przestaje przeszkadzać. Zarówno w autobusie, jak i przy ulicy słuchawki wyeliminowały większość hałasu i byłem w stanie słuchać muzyki ze znacznie mniejszą głośnością, niż słuchałbym w stosunkowo dobrze pasywnie tłumiących słuchawkach bez ANC (np. Beyerdynamic DT770). Sklepowe radio, słyszalne wyraźnie mimo słuchawek na uszach i włączonej muzyki, po włączeniu ANC niemal zupełnie znikło z tła. Słuchawki eliminowały także szum niezbyt mocnego wiatru. Niestety nie wiem, jak radzą sobie z większymi podmuchami, bo w czasie testowania jak na złość mocno nie wiało. Ogólnie aktywną redukcję hałasu w tych słuchawkach oceniam bardzo dobrze.

Valco VMK20 – oznaczenie stron wewnątrz padów.


A jak w porównaniu wypadają chińskie „bliźniaki” Donax M1?

W trybie pasywnym (przewodowym) brzmią bardzo podobnie, ale nie identycznie. Podobnie jak w Valco, mamy dużo basu, mało góry, ale jest odrobinę mniej klarownie i dochodzi jeszcze lekkie „pudełkowate” zdudnienie. Te różnice to efekt braku wytłumienia muszli, a być może także usztywniającej powłoki na membranie. Ale nie są to duże różnice, jeśli chodzi o tryb przewodowy, Valco udało się poprawić słuchawki tylko trochę.

Domax M1

Natomiast o ile Valco VMK20 w trybie bezprzewodowym zmieniały się w zupełnie inne (znacznie lepsze) słuchawki, to w przypadku Donax M1 mamy typowy efekt słuchawek bluetooth: grają podobnie, jak po kablu, tylko trochę gorzej. Dźwięk robi się trochę mniej klarowny i bardziej płaski. Na plus mogę zaliczyć najwyżej to, że Donax M1 przez bluetooth grają tylko trochę gorzej niż w trybie przewodowym, a nie dużo gorzej.

Jeśli chodzi o parowanie, połączenie i komunikację, słuchawki Donax M1 zachowują się praktycznie tak samo, jak Valco VMK20, tyle że komunikaty wygłasza nieco irytujący głos kobiecy i słuchawki nie korzystają z bezstratnego kodeka aptX.

Domax M1 – przyciski, gniazda, diody sygnalizujące włączony tryb bluetooth i ANC. Identycznie jak w Valco VMK20 poza typem gniazda USB.

Redukcja hałasu w Donax M1 niestety także nie wypada dobrze. Owszem, tłumi część dźwięków z zewnątrz, ale jej włączenie powoduje stratę basu, spory pogłos i wyraźny własny szum w tle. W efekcie w moim odbiorze Donax M1 z włączonym ANC nadają się raczej do słuchania podcastów i ewentualnie oglądania filmów, niż do słuchania muzyki.

Podsumowując, w porównaniu do chińskich „bliźniaków” Valco w trybie przewodowym wypadają nieco lepiej, natomiast w trybie bluetooth i z włączonym ANC nieporównywalnie lepiej. Co prawda porównałem je tylko z jednymi z kilku „bliźniaków”, ale dane techniczne pozostałych wskazują, że wnioski z tego porównania można rozszerzyć także na inne chińskie słuchawki w identycznej obudowie.

Jest jednak jeden aspekt, w którym ten brak poprawy brzmienia przez DSP w trybie bezprzewodowym w Donax M1 może okazać się potencjalną zaletą. Przez to, że M1 brzmią podobnie po kablu i przez BT, bardziej nadają się jako materiał do modyfikacji, ponieważ dokonane zmiany w obu trybach przełożą się na brzmienie w podobny sposób. Przetestowałem to zresztą zaklejając jeden z otworów magnesu przetwornika, co zmniejszyło trochę ilość basu i wyszło słuchawkom na dobre.

Domax M1 – zaklejenie otworu kapsla magnesu zmniejsza nieco ilość basu.

Natomiast w Valco VMK20 podobne operacje niestety nie mają sensu. Z uwagi na diametralnie różne brzmienie tych słuchawek w trybie przewodowym i bezprzewodowym, modyfikacja poprawiająca brzmienie w jednym z tych trybów popsuje brzmienie w drugim.

Ponieważ Valco reklamuje VMK20 jako tańszą, a jakościowo zbliżoną alternatywę dla markowych słuchawek, sprawdziłem także, czy faktycznie mogą konkurować z dużymi producentami. Porównałem je ze słuchawkami Harman/Kardon HARKAR BT i Sony WH-1000XM2 (pierwotna cena sklepowa w obu przypadkach przekraczała 1000 zł).

Harman/Kardon HARKAR BT

W pierwszym przypadku jedyne, w czym słuchawki Harman/Kardon HARKAR BT wypadły lepiej od Valco VMK20, to wygląd. Ich projekt robi wrażenie: od eleganckich, prostokątnych muszli po droższe materiały pałąka (metal i skóra). Niestety wygoda i funkcjonalność nie idą w parze z elegancją. Harmany są mniej składalne (tylko na płask) i mają za płytkie pady, przez co twarde oprawki przetworników opierają się o uszy, co szybko powoduje dyskomfort.

Valco VMK20 i Harman/Kardon HARKAR BT

Sterowanie w trybie BT rozwiązano tak samo, jak w Valco, czyli przez przyciski mechaniczne, ale redukcji szumów nie ma w ogóle. Do ładowania w Harmanach służy to samo gniazdo, co do połączenia kablowego ze źródłem dźwięku – jack 2,5 mm, więc nie dość, że słuchawek nie da się używać w trakcie ładowania (ani przewodowo, ani bezprzewodowo), to jeszcze oba kable są niestandardowe i ich zgubienie lub uszkodzenie (szczególnie kabla do ładowania) może być dużym kłopotem. Valco VMK20 natomiast korzystają z osobnych, standardowych gniazd; podczas ładowania można ich używać zarówno z kablem, jak i przez BT, a zgubiony lub uszkodzony kabel łatwo zastąpić. Bateria w Harmanach starcza na ok. 12 godzin (realnie nawet dłużej, ale przy słabej baterii mamy spadek jakości), czyli z jednej strony sporo, z drugiej w Valco możemy słuchać 4 razy dłużej. Jeśli zaś chodzi o brzmienie, Harmany w trybie BT wypadają dobrze, ale na pewno nie lepiej od Valco. Podobnie jak Valco, mają sporo basu, chociaż jest on nieco mniej szczegółowy i momentami potrafi trochę zadudnić. Góry jest natomiast mniej i jest ona łagodniejsza (ale niezła). Średnica jest nieco bliżej niż w Valco, ale niestety trochę słychać w niej cyfrową kompresję. Kolejna kwestia to tłumienie pasywne. W Valco (przy wyłączonym ANC) dźwięki otoczenia nadal są całkiem nieźle tłumione; w Harmanach to tłumienie jest dużo słabsze i wyraźnie słychać takie dźwięki, jak np. szum komputera, co w przerwach między utworami oraz cichszych momentach potrafi irytować. Kolejna kwestia to dźwięki samej obudowy. Harmany stukają, potrzaskują, a czasem nawet dzwonią przy każdym ruchu głowy i każdym kroku. W Valco ten problem prawie nie występuje. Podsumowując, w porównaniu do Valco słuchawki Harmana są ładniejsze i wykonane z lepszych jakościowo materiałów, ale ich konstrukcja i wygoda pozostawia sporo do życzenia, pod względem funkcjonalności wypadają wyraźnie gorzej od Valco, pod względem brzmienia nieco gorzej. Trzeba je też częściej ładować.

Sony WH-1000XM2

Sony WH-1000XM2, podobnie jak Valco VMK20, są zrobione głównie z plastiku. Wygląd mają nieco ciekawszy od Valco, natomiast są bardzo zbliżone pod względem wygody (pady Sony są nieco węższe, ale za to bardziej miękkie, więc w efekcie komfort jest podobny) i tak samo się składają.

Sony WH-1000XM2 i Valco VMK20 – porównanie padów.

Z przycisków mamy tylko włącznik główny (odpowiada także za parowanie) i włącznik ANC, reszta sterowania w słuchawkach Sony odbywa się przez dotyk, co jest plusem i minusem: fajny bajer, więcej możliwości, ale gestów trzeba się nauczyć, a to zabiera znacznie dłużej, niż zapamiętanie położenia 4 przycisków. Sony mają jeszcze 2 funkcje, których w Valco nie znajdziemy: NFC (czyli w uproszczeniu parowanie ze źródłem dźwięku przez zbliżenie urządzeń) i możliwość dostrojenia trybu redukcji szumów przez aplikację w smartfonie. Gniazdo ładowania to standardowe mikro USB. Wejście audio także jest standardowe (jack 3,5 mm), ale w wąskim zagłębieniu, więc nie każdy kabel będzie pasował – czyli tu mała przewaga Valco. Bateria w Sony wystarcza na 30-40 godzin słuchania (zależnie od tego, czy ANC jest włączone) – lepiej, niż w Harmanach, nadal gorzej, niż w Valco. Kolejną zaletą Sony jest obsługa wyższej jakości kodeków aptX HD i LDAC oraz szersze pasmo przenoszenia (zależnie od trybu i kodeka maksymalnie do 4 Hz – 40 kHz). Brzmieniowo – w porównaniu do Valco mamy w Sony trochę mniej (ale nie za mało) basu, również bliższą średnicę z akcentem na jej niższe części i bez słyszalnej kompresji, która czasem przeszkadzała w Harmanach. Góra, podobnie jak w Harmanach, jest obecna, ale łagodna, mało intensywna i najwyżej średnio szczegółowa. W efekcie otrzymujemy przyjemne, ciepłe brzmienie – ani lepsze, ani gorsze niż w Valco, po prostu inne. Podobnie jak Valco, Sony nie mają większych problemów z dźwiękami obudowy i również całkiem dobrze tłumią pasywnie. Podsumowując, w porównaniu do Valco słuchawki Sony mają trochę ciekawszą formę; wygoda jest na podobnym poziomie; dostajemy kilka dodatkowych bajerów (NFC, dotyk), ale najważniejsze funkcje są podobne, a czas pracy na baterii trochę słabszy. Brzmieniowo słuchawki różnią się raczej charakterem niż klasą. Osobom lubiące cieplejsze, bardziej relaksacyjne brzmienie bardziej spodobają się Sony, natomiast Valco trafią w gust osób szukających brzmienia żywszego, bardziej angażującego i szczegółowego.

W tej grupie słuchawki Valco VMK20 zdecydowanie nie mają się czego wstydzić. Mają mniej bajerów i brzmią dość przeciętnie po kablu, ale poza tym spokojnie mogą konkurować z droższymi Sony i pod wieloma względami wypadają znacznie lepiej od także droższych Harmanów.

Valco VMK20 – przyciski, gniazda audio i USB C, diody sygnalizujące tryb bluetooth i ANC.

Słuchawki Valco VMK20 to bardzo ciekawy przykład tego, jak dużo można obecnie zrobić samym programowaniem sprzętu. W tym przypadku produkt o dobrej funkcjonalności, ale dość przeciętnym brzmieniu, udało się poprawić na tyle, że faktycznie może konkurować ze droższymi, markowymi słuchawkami, a w niektórych przypadkach tę konkurencję wygrywać. Nie są to słuchawki dla każdego; po pierwsze grają dobrze w trybie bezprzewodowym, a w trybie przewodowym dość przeciętnie, więc przy wyborze kluczowe będzie główne zastosowanie. Po drugie, wbrew zapewnieniom Valco i wykresowi na ich stronie nie są neutralne; zdecydowanie bardziej spodobają się fanom intensywnego, szczegółowego brzmienia niż wielbicielom brzmienia ciepłego i łagodnego. Ich ogromne zalety to wyjątkowo długi czas pracy, dobry układ ANC, który jednocześnie skutecznie tłumi hałas i nie psuje za bardzo dźwięku, niezły poziom wygody i odporność na uszkodzenia mechaniczne. Nie są najtańsze, ale nadal wyraźnie tańsze od markowej konkurencji i równie wyraźnie lepsze od tej niemarkowej.

Oświadczenie: Dostaliśmy słuchawki Valco VMK20 do recenzji of firmy Valco. Ogromne podziękowania za ich udostępnienie!

Valco VMK20dane techniczne:

Bluetooth: 5.0 APTX LL, SBC i AAC
Chipset: Qualcomm QCC3008 z dostrojonymi ustawieniami DSP
Aktywna redukcja hałasu (ANC): układ Analog Devices Inc. (ADI) z 4 mikrofonami
Wzmacniacz: klasa AB
Przetworniki: 40 mm, dynamiczne
Waga: 250g / 8.8 oz
Bateria: 1050 mAh
Czas ładowania: 2-3 godziny, złącze USB-C
Czas pracy po pełnym naładowaniu baterii (wg producenta): do 45 godzin słuchania z włączonym ANC, 40 godzin rozmów
Czas pracy po pełnym naładowaniu baterii (nasz test): 50 godzin słuchania z dość wysoką głośnością, ANC wyłączone.
Współpraca z Siri i Google Home
Mikrofon do rozmów z systemem redukcji szumów CVC6
W zestawie: kabel jack 3,5 mm, przejściówka samolotowa, kabel do ładowania USB-C, etui

Valco VMK20: galeria

Domax M1: galeria i dane techniczne – przejdź

Harman/Kardon HARKAR BT: galeria i dane techniczne – przejdź

Sony WH-1000XM2: galeria i dane techniczne – przejdź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *