Anglia kontra Anglia Część 2 – FIDELITY 350A

Comment

Recenzje

Dane techniczne:

Moc ciągła wg specyfikacji 2x40W przy 8 omach i zniekształceniach harmonicznych 0,08%.

Lata produkcji: dokładnie nieznane, na pewno był w sprzedaży w latach 1980-84. Występował też pod marką HMV: wersja srebrna jako HMV 8000A, wersja czarna jako HMV4000A

 

FIDELITY 350A 02Zaczęliśmy od Fidelity z kilku powodów. Po pierwsze, to zdecydowanie niższa półka od pozostałych, nawet od budżetowego NADa. Firma zresztą zdechła w latach 80-tych i o jej produktach słuch zaginął. Nie udało mi się nawet nigdzie znaleźć specyfikacji tego wzmacniacza, jedyna informacja to znaleziony na angielskim forum wpis gościa, który znalazł toto na wystawce, zatargał do domu i twierdził, że zagrało mu lepiej od Creeka.

Drugi powód to gniazda. Fidelity ma wejścia i gniazda głośnikowe typu DIN, musieliśmy użyć przejściówki do interkonektu i założyć wtyczki na kable głośnikowe. To zresztą ograniczyło nas przy wyborze kabli, musieliśmy zmieścić się w 1,5 mm.

 

Fidelity wygląda najmniej angielsko z całej grupy. Właściwie jak japończyk, ma wysoki aluminiowy panel, dwa razy tyle gałek, co większość pozostałych, a nawet „wycieraczki”, wskaźniki mocy wyjściowej (!). Pod tym względem kojarzy się z kilka lat starszym NADem Model 60, który był tylko zaprojektowany w Wielkiej Brytanii, a robiony w Japonii. Fidelity ma wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy, wejście gramofonowe i 3 wejścia liniowe oraz gniazda na 2 pary kolumn. Inne funkcje to równoważnik, regulacja i filtry wysokich i niskich tonów, dwustopniowy kontur (podbicie wysokich i niskich lub tylko niskich tonów), przełącznik mono i muting (-20 dB, w praktyce daje dużo lepszą kontrolę potencjometrem przy niskiej głośności). Dodatkowo Fidelity ma aż 2 gniazda słuchawkowe.

 

03Pierwszy zgrzyt miał miejsce jeszcze zanim włączyliśmy muzykę. Usłyszeliśmy z kolumn lekkie, ale wyraźne (słyszalne z odległości pow2yżej 1m) buczenie, typowe dla wzmacniaczy, w których podzespoły przestały trzymać parametry (najczęściej kondensatory w układzie zasilania). Był to jedyny wzmacniacz w grupie, który zdradzał takie objawy, co potwierdza, że jego projekt albo podzespoły są gorszej klasy, niż pozostałych.

 

Wzmacniacz zagrał dość przyjemnie, ale nierówno. W połączeniu z otwartymi Quadralami bas i doł średnicy były niekontrolowane, za to górne częstotliwości się gubiły, było ich za mało. „Lust For Life” zagrało całkiem miło, zaletą była obecność basu (nieco rozmytego, ale zawsze), ale zabrakło detalu, słychać było może połowę tego, co dzieje się w tle intro tego kawałka. Dio – „Firehead” zabrzmiał wręcz zbyt basowo, za to wokal za słabo, gitary czysto, ale jakby za cicho. Na początku „Glass” Bat For Lashes usłyszeliśmy bliżej niezidentyfikowany hałas, ale sam utwór zabrzmiał dobrze, wzmacniacz ewidentnie lepiej czuł się z bardziej przejrzystym nagraniem, w którym nie było wielu nakładających się na siebie warstw dźwięku. Pojawiła się nawet przestrzeń, a bas był masywny, efektowny w sposób który znowu przywołał skojarzenia z japońskimi wzmacniaczami z lat 70-tych. Za to na płycie Black Sabbath bas przygniótł resztę pasma, zabrakło klarowności wróciło wrażenie, jakby wzmacniacz nie radził sobie z poprawnym przekazaniem dużej ilości dźwięków.

 

Ogólnie wzmacniacz zagrał nieźle, ale zdecydowanie potrzebował powściągnięcia słabo kontrolowanego dołu. Ten sam wzmak grał wcześniej zdecydowanie lepiej na Quadralach Amun, które są jeszcze bardziej obciążające dla wzmacniaczy, ale zamknięte, – można go więc skorygować dobierając bardziej powściągliwe kolumny. Za słabą kontrolę dołu i zbyt mało wydolną (w porównaniu do pozostałych wzmacniaczy) średnicę i górę może też odpowiadać degradacja kondensatorów. Jeśli kiedyś je wymienię, powtórzymy odsłuch.

 

Dodatkowa uwaga po przeglądzie technicznym: przydźwięk powodowały przewody biegnące z transformatora, ułożone zbyt blisko potencjometra głośności. Zmiana ich ułożenia spowodowała znaczną poprawę. Natomiast kondensatory były dość dobrej jakości i doskonale trzymały parametry, konturowe brzmienie wzmacniacza z rozbuchanym, trochę za słabo kontrolowanym basem wynika z jego charakteru, nie ze zużycia podzespołów.

 

Część 1: Wstęp  Część 3: A&R CAMBRIDGE A60

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *