Moc ciągła wg specyfikacji 2x30W przy 8 omach i zniekształceniach harmonicznych 0,02%, 2x35W wg pomiarów (w późniejszych wersjach producent podaje 2x40W przy THD 0,2%).
Producent zaleca stosowanie kolumn 8-omowych, ale informuje, że wzmacniacz znosi obciążenie kolumnami o impedancji 4 omów „jeśli nie będzie grał z bardzo wysoką głośnością”.
Lata produkcji: od 1976 do początku lat 80-tych
A&R Cambridge to firma, którą obecnie znamy pod całkiem inną nazwą. Pełna nazwa brzmiała Amplification and Recording Cambridge, czyli niezbyt marketingowo, a pierwotna wersja skrótowa A&R Cambridge była o tyle niefortunna, że przywoływała skojarzenia z Acoustic Research i z Cambridge Audio. Dlatego firma skróciła nazwę jeszcze bardziej na Arcam. A60 to pierwszy wzmacniacz wypuszczony przez tę firmę, produkowany od 1976 roku. Mój egzemplarz to późniejsza seria, w której zastosowano terminale głośnikowe akceptujące gołe przewody i „banany”, ale niestety wejścia to nadal DIN-y.
Ten wzmacniacz to po CA P40/P80 jeden z wcześniejszych projektów typu slim, z całą elektroniką na jednej płytce i torroidalnym transformatorem. Właściwie można byłoby go pomylić ze współczesnymi oszczędnymi konstrukcjami, gdyby nie obudowa z fornirowanej sklejki drewnianej. Wyposażono go w bardzo dobry przedwzmacniacz gramofonowy, wejście gramofonowe i 3 wejścia liniowe, gniazdo słuchawkowe opcjonalnie odcinające głośniki, równoważnik, regulację wysokich i niskich tonów, filtr wysokich tonów i przełącznik mono.
A&R zagrał nie idealnie, ale o niebo lepiej od poprzednika. Zwiększyła się dynamika, pojawiły się detale, Bat For Lashes zabrzmiało dużo bardziej przestrzennie, a przede wszystkim hałas na początku utworu wyklarował się jako zgiełk miasta. Black Sabbath brzmiał czyściutko, wszystko było na swoim miejscu, chociaż miałem wrażenie, że słyszę trochę mniej basu niż zwykle na tej płycie. Ale bez wątpienia bas był i to bardzo klarowny. Podobnie w „Lust For Life”, bas był z tyłu, ale dobrze zarysowany. Za to płyta Dio zabrzmiała trochę za sucho, szczególnie w wokalu, który był zdecydowanie wycofany i za słaby. Tu A60 okazał się zbyt analityczny i podkreślił wady nagrania, zamiast je przyjemnie zamaskować. Jednocześnie nie jest to wzmacniacz wystarczająco agresywny, żeby płyta zabrzmiała ostro.
A&R Cambridge A60 to zdecydowanie dobry wzmacniacz, zasługujący za pochwały, które zbiera od prawie 40 lat. Doskonale grają na nim dobrze zrealizowane płyty, na niektórych nagraniach z niedociągnięciami chciałoby się, żeby był albo trochę cieplejszy, albo bardziej agresywny (albo jedno i drugie). Jest jak najbardziej godny polecenia – pod warunkiem, że pogodzimy się z gniazdami typu DIN, które wykluczają, a przynajmniej bardzo utrudniają stosowanie wysokiej jakości interkonektów. „Cieplejszy” odtwarzacz, na przykład coś na TDA1541 lub starszym DACu Analog Devices będzie lepszym wyborem, niż źródło z przechyłem w kierunku brzmienia suchego i analitycznego. Alternatywnie można spróbować czegoś żywiołowego, na przykład CA Sonata. Na pochwałę zasługuje kontrola basu, wzmacniacz dobrze powściągnął otwartą konstrukcję kolumn. Mimo ostrzeżeń producenta, przy stosunkowo głośnym słuchaniu kolumny 4-omowe nie sprawiały mu żadnych problemów.
Super fachowo i merytorycznie. Dziękuję bardzo.