MARANTZ Model 2218 uratowany przed śmiercią w męczarniach

2 komentarze

Galerie Recenzje Renowacje

Mam słabość do starego Marantza. Moja przygoda z audio tak na poważnie zaczęła się od Marantza 2230B, którego odkupiłem od właściciela antykwariatu płytowego, gdzie stał jako dekoracja. Ale o tym kiedy indziej. W każdym razie od tamtego czasu mam hopla na punkcie Marantzów z lat 70-tych, stoi ich u mnie kilkanaście – amplitunery, wzmacniacze, gramofon, nawet dwa magnetofony. Późniejsze Marantze też lubię, ale zachowuję większy rozsądek 🙂

Kilka dni temu zadzwonił do mnie człowiek w sprawie wzmacniacza, który wystawiłem na sprzedaż. Wzmacniacz byle jaki (niski model Sony z lat 80-tych), ale też cena byle jaka. Facet szukał też gramofonu i ewentualnie kolumn (miałem akurat jedno i drugie), ale kiedy już uzgodniliśmy cały zestaw, okazało się, że nie może do mnie przyjechać, bo niemobilny jest. I czy ja mogę z tym całym towarem do niego. Marzę o tym, żeby tłuc się ze sprzętem na drugi koniec miasta (i z powrotem, jeśli się nie dogadamy), więc uprzejmie podziękowałem panu za tę rozrywkę. Ale po 2 minutach zadzwonił jeszcze raz z propozycją wymiany na jego sprzęt – jakiś straszny amplituner kina domowego Aiwa… i Marantza 2218 z problemami. Tu mnie miał.

Pojechałem następnego dnia, bo akurat miałem po drodze, więc odpadł mi koszt i czas dojazdu. Przytomnie zostawiłem kolumny w bagażniku, bo musiałbym je targać z powrotem. Wizyta zajęła mi ponad godzinę. Z tego jakieś 5 minut zajęło mi sprawdzenie Marantza. Problemy były: brak nakładki jednego przycisku, inny przycisk kontaktował tylko po wsadzeniu wykałaczki, brak podświetlenia skali, przerywający dźwięk, trzaski, tuner UKF łapał marnie i bez stereo – ale wszystko wyglądało na do zrobienia, a wizualnie było całkiem nieźle – panel i gałki do czyszczenia, ale nie poobijane. Wisienką na torcie było zagrożenie pożarowe w postaci sztukowanego kabla sieciowego. 10-15 minut poszło na podłączenie wzmacniacza i gramofonu, które przyniosłem. Aż 10, bo gość miał stertę głośników i bardzo chciał, żeby wszystkie mu grały. Podłączył je do biednego Marantza równolegle po 3 na kanał, na mierniku wychodziło poniżej 3 omów obciążenia i nie chcę wiedzieć, jakie były spadki impedancji. W każdym razie czapki z głów dla inżynierów z Marantza, bo 2218 (jeszcze) nie poszedł z dymem od tego traktowania. Podłączyłem te głośniki szeregowo (wyszło 14 omów na kanał), więc może Sony wytrzyma, chociaż nowy właściciel zaczął od podkręcenia wysokich i niskich tonów do oporu i włączenia konturu. A potem były dobre 3 kwadranse tłumaczenia, że nie zostawię sprawnego wzmacniacza i gramofonu za niepełnosprawnego i wybrakowanego Marantza bez dopłaty. I że w żadnym wypadku nie wezmę kina domowego Aiwa. Ale w końcu wyszedłem z Marantzem pod pachą i paroma groszami w kieszeni.

Reszta wieczoru zeszła mi na zabawie z Marantzem. Wywaliłem dosztukowany kawałek kabla sieciowego i założyłem porządną wtyczkę. Zmierzyłem prąd stałego na terminalach głośnikowych . Poniżej 5 mV, czyli bardzo zdrowo. Przeczyściłem przełączniki i potencjometry, dźwięk przestał zanikać, trzaski ustały i zagrało ładnie i równo. Szczególnie wymagały czyszczenia: potencjometr głośności (trzaski), przełącznik źródeł (zanikające kanały w niektórych ustawieniach), Tape Monitor (też zanikające kanały, to był ten przełącznik, który poprzedni właściciel łapał na wykałaczkę) i Loudness (nie wyłączał konturu w lewym kanale). Po czyszczeniu wszystko wróciło do normy.

Sprawdziłem tuner, okazało się, u mnie że łapie lepiej, ale tylko 2 stacje w stereo. Wskaźnik skali miał przesunięcie o pół MHz w stosunku do faktycznej częstotliwości (Trójkę, która jest na 98.8, łapało mi na ustawieniu 99.3). Do tego wskaźnik dostrojenia nie centrował się w punkcie najlepszego odbioru, był przechylony jakieś 2 mm na lewo. Zostawiłem tuner na później, zająłem się podświetleniem. Nie miałem rurkowych żarówek 8V, ale przypomniałem sobie, że mam kilka LEDów, które działają do 12V, więc założyłem je na próbę. Oczywiście świeciły punktowo i efekt był paskudny – na skali były jasne placki i ciemna reszta. Spróbowałem więc odwrócić LEDy tyłem do skali i to dało dużo lepszy efekt. Biała płytka podświetlenia, od której światło z LEDów się odbijało, świetnie rozpraszała i skala była podświetlona równomiernie. Nie podobał mi się zimny, niebiesko-fioletowy kolor z LEDów, więc stwierdziłem, że żarówki trzeba będzie i tak dokupić – ale na przeczekanie było nieźle.

Następnego dnia wróciłem do tematu tunera. Pierwszy raz grzebałem w regulacji tunera, ale po konsultacji z mądrością kolektywną Audiokarmy i instrukcją serwisową spróbowałem poruszać czterema trymerami na głowicy, żeby złapały lepszy kontakt. Trzeba to robić ostrożnie i każdy trymer następnie ustawić w pierwotnej pozycji. Następnie trymerem oscylatora (po prawej od tych 4 na głowicy) ustawiłem prawidłową częstotliwość wskaźnika. Mały ruch i już Trójka była z powrotem we właściwym punkcie skali. W końcu dostroiłem jedną ze stacji, na których nie zaskakiwało stereo, i podregulowałem trymerem muting. Stereo załapało, i łapało też na większości innych stacji. Wycentrowanie wskaźnika dostrojenia odpuściłem – do tego trzeba mieć oscyloskop i generator sygnału, a sprawa jest czysto kosmetyczna.

Wyczyściłem dokładnie panel, gałki, nakładki na przełączniki i koło strojenia. Obyło się nawet bez kąpieli, wystarczyły wilgotne chusteczki. Została jeszcze kwestia brakującej nakładki na przełącznik Loudness. Udało mi się też namierzyć w Warszawie człowieka, który ma sporo części do Marantzów (i nie tylko). Znalazła się u niego właściwa nakładka na przycisk. Uwaga, te nakładki trzeba dokładnie mierzyć, Marantz miał kilka różnych średnic i długości, nawet w 2218 są 3 różne rodzaje – ta sama średnica, ale różne długości. Przy okazji kupiłem żarówki rurkowe 8V 250 mA do skali. Założyłem nakładkę, wymieniłem LEDy na żarówki – i Marantz piękny i gotowy!

No to jeszcze kilka słów o tym modelu.

Marantz Model 2218 pochodzi z końca lat 70-tych, czyli tuż przez kupieniem Marki przez Philipsa. Typowo dla tego okresu ma klasyczny, srebrny panel, którego ogólny projekt był taki sam przez całe lata 70-te. W przeciwieństwie do wcześniejszych modeli, te z końca lat 70-tych mają jednak srebrne tło skali, nie czarne. Model 2218 był produkowany krótko, tylko przez rok (1978-79). Z tego względu strona classic-audio.com klasyfikuje go jako X-Rare (bardzo rzadki). Wizualnie 2218 jest identyczny z dłużej produkowanym modelem 2216B, jest też bardzo podobny konstrukcyjnie: te same sekcje tunera, przedwzmacniacza, jednak różni się mocniejszą sekcją zasilania (mocniejszy transformator, większe kondensatory filtrujące – 2×4700 uF w 2216B, 2×6800 uF w 2218) i końcówką mocy (np. inne tranzystory stopnia końcowego). Krótko mówiąc, Model 2218 to 2216B na sterydach. Jest to nadal waga piórkowa – według specyfikacji 18 watów na kanał przy 8 omach i 24 waty przy 4 omach (chociaż według pomiarów użytkowników faktycznie ma 27 watów na kanał przy 8 omach), ale nawet z mało skutecznymi kolumnami (Quadral Rondo, Quadral Aurum 5 – skuteczność 87 dB) domem może nie zatrzęsie, ale spokojnie nagłośni pomieszczenie 15-25 m. Brzmi fantastycznie. Bas schodzi nisko, jest klarowny i świetnie kontrolowany. Średnica jest również klarowna, nie wycofana i przyjemna (wokale brzmią naturalnie, bez zapiaszczenia), wysokie tony są czyste i szczegółowe, nie ma przytłumienia typowego dla wcześniejszych modeli z kondensatorami na wyjściach. Dźwięk jest ładnie poukładany i dość przestrzenny. Z Marantzów o mocy poniżej 20 watów, których miałem okazję słuchać (modele 2015, 2215BL, 2216, kwadrofoniczny 4240), modele 2218 i 4240 to brzmieniowo moje zdecydowane faworyty.

Model 2218 ma standardowy zestaw regulacji: tony wysokie i niskie, kontur, filtr szumów. Wyjścia na 2 pary kolumn, które mogą grać zamiennie lub równocześnie i, jak pokazuje doświadczenie z głośnikami poprzedniego właściciela, wytrzymują obsceniczne obciążenia poniżej 3 omów. Wyjście słuchawkowe jest standardowo wyprowadzone z końcówek mocy – bez problemu napędzi wszystko, nawet 600-omowe słuchawki. Do dyspozycji mamy 3 wejścia i dwa wyjścia liniowe oraz bardzo przyzwoite wejście gramofonowe (RIAA – wkładki magnetyczne). Niestety nie ma wyjść przedwzmacniacza i wejść końcówki mocy, więc nie podłączymy 2218 do mocniejszej końcówki. A szkoda.

Bardzo polecam ten model do małych i średnich pomieszczeń (maks. 25 m2), do większych tylko jeśli słuchamy z umiarkowaną głośnością lub mamy kolumny o wysokiej skuteczności. Jakość dźwięku jest świetna, a ilość wejść pozwala na zbudowanie przyzwoitego systemu. Wizualnie Marantz z tego okresu zawsze będzie ozdobą pomieszczenia, chociaż ja osobiście preferuję wcześniejsze modele z czarnym tłem skali.

Średnia cena sprzedaży tego modelu w latach 2009-2014 to ok. 400-450 zł. Ostatnio ceny Marantzów znowu nieco skoczyły, więc należy się raczej liczyć z wydatkiem trochę powyżej 500 zł, ale Marantz Model 2218 w dobrym stanie z pewnością jest tej ceny wart.

Podstawowe dane:

Moc ciągła (deklarowana przez producenta) – 2x18W przy 8 omach, 2x24W przy 4 omach
Moc ciągła (pomiary wykonane przez użytkowników) – 2x27W przy 8 omach
Moc muzyczna (deklarowana przez producenta) 4/8 omów – 2x37W/2x28W

Zniekształcenia harmoniczne THD – 0.08%
Zniekształcenia intermodulacyjne IM – 0.3%
Pasmo przenoszenia – 8 Hz – 30 kHz
Odstęp sygnał/szum – 75 dB
Czułość wejść: liniowe 180 mV, gramofonowe 2,7 mV

Zakresy: FM (pasmo 87,5-108 MHz), AM (pasmo 515-1650 kHz)

Wejścia/wyjścia: Tape 1(we/wy), Tape 2 (we/wy), Aux, Phono (wkładka MM), 2 pary kolumn pracujące zamiennie lub równocześnie, gniazdo słuchawkowe

Pobór mocy: przy pełnym obciążeniu ok. 105W, bez obciążenia ok. 27W

Wymiary: 440 x 137 x 293 mm

Strona modelu (dane na stronie różnią się nieco od podanych w instrukcji serwisowej): http://www.classic-audio.com/marantz/2218.html

 

2 comments

    1. rafal lisinski Post author

      My nadmiarowych nie mamy, ale podeślę mailem namiar na firmę, która może mieć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *