Lubimy świetny sprzęt, jeszcze bardziej lubimy wybitny sprzęt. Ale to jest strona dla ludzi o sprzęcie dla ludzi, a nie każdy musi koniecznie mieć świetny sprzęt. Czasem ważniejsza jest funkcjonalność, wielkość, albo zwyczajnie cena. I jeśli sprzęt spełnia nasze najistotniejsze oczekiwanie, nie musi być świetny, wystarczy, że będzie przyzwoity. Dlatego tym razem coś raczej dla początkujących albo mniej wymagających: Memorex SA-302X.
Memorex SA-302X to nieduży (midi), dość prosty wzmacniacz. Z wyglądu dość przeciętny, przypomina wzmacniacze Sanyo, Fishera i niższe modele Akai. Wygląd nieszczególny, ale i nie razi. To samo ustrojstwo było sprzedawane pod marką niemieckiego sklepu wysyłkowego Quelle jako Universum VTCF-4378 (wersja Universum miała wyprowadzone zasilanie dla innych komponentów systemu: tunera, magnetofonu i odtwarzacza). Wyprodukowany w Korei, ale w czasach wszechobecności Samsunga i LG, Korea to nie takie złe pochodzenie. Wzmacniacz pochodzi z lat 80-tych albo wczesnych 90-tych, raczej to pierwsze. Raczej, bo podobnie jak w przypadku wielu mniej znanych marek, znalezienie jakichkolwiek wiarygodnych informacji na jego temat graniczy z cudem, nie mówiąc o danych technicznych. Niewiarygodne można znaleźć, na przykład jeden Bułgar na swojej aukcji podał, że toto ma moc 2 x 85 W (podzielił, geniusz, pobór mocy na 2 kanały i tak mu wyszło). W każdym razie wiadomo o tym wzmacniaczu niewiele, a na rynku wtórnym się czasem pojawia. Kupiliśmy do testów? Kupiliśmy.
Jak to zwykle w przypadku „świetny stan, 100% sprawny” produktów z popularnego serwisu aukcyjnego bywa, wzmacniacz po rozpakowaniu działał, ale niezupełnie. Gniazdo słuchawkowe było luźne i nie kontaktowało. Na szczęście była to tylko kwestia luźnego mocowania, dało się je w miarę łatwo i skutecznie poprawić – problem z głowy. Gniazdo słuchawkowe jest dla nas ważne, bo kupując używany wzmacniacz zawsze najpierw mierzymy prąd na terminalach głośnikowych, potem sprawdzamy na słuchawkach, i dopiero jeśli do tego etapu jest dobrze, podłączamy kolumny. Ale to nie był koniec niespodzianek. Podłączyłem słuchawki i okazało się, że dobrze nie jest. Wzmacniacz po włączeniu samoczynnie zwiększał głośność do maksymalnej. Wyobraźcie sobie ten efekt z podłączonymi kolumnami. Sprawcą okazał się styk jednego z przełączników regulacji głośności – był brudny i blokował przełącznik w pozycji podgłaśniającej. Czyszczenie załatwiło sprawę. Wystarczyła godzina pracy i stan wzmacniacza dogonił optymistyczny opis z aukcji. Później znalazłem opis tego samego problemu we wzmacniaczu Universum VTCF-4378, więc to najwyraźniej dość częsta usterka w tym modelu.
Tyle o przygodach, teraz o samym wzmacniaczu. Memorex SA-302X to model o średniej mocy. Nie udało mi się niestety znaleźć jego dokładnych danych technicznych, ale poprzednik tego modelu (SA-302 bez ‘X’) miał moc ciągłą 2x35W, a układ stopnia końcowego mocy zastosowany w modelu SA-302X, czyli stereofoniczny wzmacniacz STK4191 II ma 50 W na kanał (zgodnie ze specyfikacją układu). Zasilacz w SA-302X na pewno pozwala na osiągnięcie tej mocy: w środku znajdziemy bardzo porządny, duży, ekranowany transformator 175 W, ładnie ekranowany w metalowej obudowie (co w latach 80-tych było już rzadkością) i układ zasilania z kondensatorami filtrującymi o pojemności po 8200 uF. Wzmacniacze 30 watowe mają raczej filtry po 4700 uF, te lepsze po 6800 uF. Radiator, na którym zamontowano układ końcówki mocy jest także dość przyzwoitej wielkości. Dzięki temu wzmacniacz, mimo niedużych wymiarów, ma mocne, klarowne brzmienie w pełnym paśmie. Gra dość neutralnie, z wyraźnym, nie przesadnym basem. Brzmienie jest zresztą detaliczne w całym zakresie. Górnej części pasma brakuje trochę ogłady, jest szczegółowa, ale w niektórych nagraniach bywa ostra. Na szczęście nie w stopniu rażącym i tylko w utworach przeładowanych talerzami, na przykład w „The Lines in My Hand” z płyty „Heritage” grupy Opeth – ale następny utwór „Folklore” z tej płyty zabrzmiał już bardzo dobrze. Wrażenie ostrości mogły spotęgować moje kolumny, które mają góry dość dużo (JMLAB Lauréate z oryginalnymi gwizdkami Audaxa wymienionymi na kopułki polipropylenowe); z kolumnami grającymi łagodniejszą górą tego wrażenia mogłoby nie być. Średnica ani wyeksponowana, ani schowana, w sam raz. Ogólnie rzecz biorąc, wzmacniacz gra przyjemnie, szczegółowo, jeśli chodzi o tony nie wychyla się w żadną stronę, ma nawet trochę przestrzeni, co w przypadku urządzenia tej klasy jest dość zaskakujące.
Od strony użytkowej, wzmacniacz ma elektroniczną regulację głośności z dodatkową funkcją Mute (przyciszenie o 20 dB), która zwiększa kontrolę głośności przy cichym słuchaniu. Elektroniczna regulacja ma swoje zalety, rzadziej wymaga konserwacji (ale czasem wymaga, jak widać na przykładzie tego wzmacniacza), ale też wady – skokowe zmiany głośności i dopiero po włączeniu muzyki wiemy, jak wysoko ustawiona jest głośność. Memorex ma dodatkowe zabezpieczenie, po każdym wyłączeniu i ponownym włączeniu poziom głośności powraca do tego samego, fabrycznie ustawionego poziomu. Dodam, że jak dla mnie jest to poziom nieco za wysoki, ale też mam wydajne kolumny. Pozostałe regulacje to mechaniczne potencjometry: równoważnik i pięciozakresowy korektor graficzny. Korektor to potencjalne źródło zniekształceń, ale ma sens, jeśli mamy kolumny, które trzeba trochę skorygować, żeby grały równo. A jeśli kupiliśmy wzmacniacz za stówkę z hakiem, to prawie na pewno mamy takie kolumny. Tu włączy się Wujek Dobra Rada: korektor zwykle zniekształca mniej, jeśli obetniemy te tony, których jest za dużo, niż jeśli dodamy tych, których jest za mało. Czyli suwaki od zera w dół, nie w górę. Dodatkowe funkcje to filtr wysokich tonów oraz wskaźnik mocy wyjściowej (dwie pozycje, zakresy 0-6W i 0-60W). Zazwyczaj bezużyteczny bajer, ale bardzo przydał się przy sprawdzaniu, czy czyszczenie przełączników pomogło na samoczynne podgłaśnianie.
Wzmacniacz ma wejścia na 4 źródła liniowe (Tuner, CD/Aux, TV/VCR, Tape) i jedno wejście gramofonowe dla gramofonów z wkładką magnetyczną. Jest też wejście mikrofonowe (monofoniczne) dla osób, które chciałyby pośpiewać do kotleta. Znaczy, przepraszam, wegeburgera.
Przedwzmacniacz gramofonowy radzi sobie całkiem dobrze – Góra pasma nie była przerysowana (chociaż miejscami było wrażenie nadmiernej ostrości, tak samo, jak przy odsłuchu z CD – ale to już ogólna właściwość wzmacniacza, a nie przedwzmacniacza gramofonowego), bas chyba nawet trochę głębszy, niż przy odsłuchu z CD. Na pewno nie ma sensu kupować zewnętrznego przedwzmacniacza – pokładowy jest w zupełności wystarczający, lepszy będzie miał sens dopiero z (dużo) lepszym wzmacniaczem, kolumnami i całą resztą systemu.
Do Memorexa można podłączyć 1 parę kolumn. Używałem go wzmacniacza z kolumnami o impedancji 4 omy bez żadnych problemów, nie przegrzewał się, jednak były to nieduże kolumny i zazwyczaj słucham z umiarkowaną głośnością. Z kolumnami o impedancji nominalnej 8 omów i minimalnej 4 omy (najniższy spadek) wzmacniacz był przyjemnie chłodny po 2 godzinach grania. Producent zaleca kolumny 8-16 omowe, sugerowałbym stosowanie kolumn o impedancji 6 lub 8 omów, 4 omy na własną odpowiedzialność. Wzmacniacz zachowuje się dobrze, ale to jednak końcówka na scalaku.
Dodatkową zaletą dla osób używających słuchawek jest to, że gniazdo słuchawkowe wyprowadzono z końcówki mocy. Co za tym idzie, wzmacniacz bez problemu napędza nawet bardzo wymagające słuchawki o impedancji 600 omów. Dzięki temu stanowi dobrą alternatywę dla droższych od niego wzmacniaczy słuchawkowych, z których większość zresztą wysiada już przy 300-omowych słuchawkach. Ja przetestowałem Memorexa z Sennheiserami HD 555 (50 omów) – świetnie, i Sennheiserami HD 400 (600 omów) – bardzo dobrze. W obu przypadkach o niebo lepiej, niż z gniazda słuchawkowego odtwarzacza CD (Yamaha CDX-630E) i z gniazda dedukowanego do pracy z komputerem wzmacniacza/DACa Yamaha CAVIT AP-U70.
Ogólne wrażenie – lepsze, niż się spodziewałem. Wzmacniacz nie wygra ze sprzętem za 300-500 zł (tym lepszym, bo z niektórymi wzmacniaczami, które tylko wyglądają, wygra bez problemu), ale jak najbardziej nadaje się do słuchania muzyki. Gra dość neutralnie, szczegółowo, z 90% materiału niemęcząco, radzi sobie z większością średniej klasy kolumn i nawet trudnymi słuchawkami. Do tego ma wejście przyzwoite wejście gramofonowe i 4 wejścia liniowe, czyli przeciętny użytkownik może podpiąć komputer, telefon albo iPoda, telewizor i jeszcze jedno wejście zostaje. Do tego jest mniejszy, niż standardowy wzmacniacz (34 cm szerokości), więc łatwiej go upchnąć w małym pomieszczeniu. W swoim przedziale cenowym (70 – 150 zł zależnie od stopnia zmaltretowania) bardzo sensowny wzmacniacz na początek albo wszędzie tam, gdzie wystarczy, że wzmacniacz będzie przyzwoity.
Dane techniczne:
Moc wyjściowa: 2×50 W / 8 omów (według specyfikacji końcówki mocy)
Wejścia audio: TUNER, CD/AUX, TV/VCR, TAPE (liniowe), PHONO (gramofon z wkładką magnetyczną)
Wejście mikrofonowe 6,3 mm (mono)
Wyjście słuchawkowe 6,3 mm
Pięciozakresowy korektor graficzny
Filtr wysokich tonów
Obniżenie głośności MUTE (-20 dB)
Wskaźnik mocy wyjściowej
Pobór mocy z sieci: 175W (wersja Universum VTCF-4378: 200W)
Brawo. Gratulacje dla autora
Bardzo fajny sprzęcik, trzeba przyznać, że trafo wszędzie dawali solidne ;]
Polecam modele STAV-3000 oraz STAV-3100.
Zostawiłem sobie takie bo maja spory zapas mocy jak na wzmacniacze tej „przyzwoitej” klasy.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że MEMOREX (OPTIMUS/REALISTIC – tak to to samo) daje radę.
Please overview similar amplifiers:
GoldStar GSA-5300
Teac GSA-5200
Dual CV 3600 RC
http://audiopub.co.kr/2020/12/13/%EA%B8%88%EC%84%B1%EC%82%AC-gsa-5300-%EC%9D%B8%ED%8B%B0%EC%95%B0%ED%94%84-%EC%82%AC%EC%A7%84%EB%93%A4/
https://www.ifixit.com/Guide/Reflowing+solder+joints+on+a+TEAC+GSA-5300+stereo+integrated+amplifier/27344
https://www.youtube.com/watch?v=kjkkWCqLObc
Yes, look like they’re all clones.