Wycieczka w przeszłość: Marantz Model 2230B

Comment

Galerie Recenzje Renowacje

 

Amplitunery Marantza z serii 2xxx i 4xxx są w czołówce sprzętu audio lat 70-tych zarówno ze względu na jakość konstrukcji, jak i brzmienia. Mają rzesze fanów na całym świecie. Renoma jest zasłużona – te urządzenia to konstrukcyjne arcydzieła, które dzięki dobrej jakości komponentom i świetnym projektom po 45 latach często nadal działają bez zarzutu, zaś brzmieniowo są na poziomie współczesnych odpowiedników za kilka tysięcy złotych. Nic dziwnego, że nie są tanie – ceny wahają się od 500 do 2500 zł w zależności od stanu, najwyższe modele często są jeszcze droższe.

Mój pierwszy klasyczny Marantz Model 2230B trafił do mnie trochę przypadkiem ponad 10 lat temu. Wypatrzyłem go w antykwariacie płytowym, w którym stał w kącie z magnetofonem Marantz 5020 z tej samej serii – jako dekoracja, i to niezbyt widoczna. Nie miałem nawet wtedy pojęcia, jakiej klasy jest to sprzęt, po prostu zachwycił mnie wygląd. Oczywiście po powrocie do domu (epoka przed internetem w kieszeni) sprawdziłem, co to za zwierz, i uznałem, że ten sprzęt nie może tam dalej stać i zbierać kurzu. Zajęło mi to koło tygodnia, ale udało mi się namówić właściciela sklepu, żeby mi go sprzedał. Nikt nawet nie był w stanie sprawdzić, czy sprzęt działa, bo była to wersja amerykańska na 110V. Kupiłem Marantza, zaopatrzyłem się w konwerter, podłączyłem. Zaświeciło i zagrało. A zagrało tak, że w ciągu minuty stałem się totalnym maniakiem sprzętu Marantza z lat 70-tych.

Amplituner pograł u mnie 2-3 lata i przez ten czas konsekwentnie deklasował rozmaite starsze i nowsze wzmacniacze (a przeszły mi przez ręce nie tylko klasyki Pioneera i Sansui, ale i nowsze produkty NAD-a, Rotela, Arcama, Musical Fidelity). Pamiętam porównanie 2230B z wzmacniaczem Musical Fidelity Electra, który zagrał płasko, muliście i po prostu nudno, a po przełączeniu na Marantza muzyka ożyła, nabrała głębi, scena się rozszerzyła, pojawiły się detale… Nie zawsze była to taka przepaść, ale porównanie wypadało na mniejszą lub większą korzyść Marantza. Brzmienie określiłbym jako zloty środek pomiędzy detalicznością a muzykalnością. Wszystkie zakresy były czytelne, z dużą ilością szczegółów, ale bez klinicznego przechyłu lub agresji. Wręcz przeciwnie, amplituner grał przy tym niezwykle przyjemnie i ciepło. Słuchałem z niego muzyki z prawdziwą przyjemnością. Nie miał też problemu z napędzeniem dużych kolumn podłogowych.

Niestety po przeprowadzce amplituner stanął dość blisko mojego fotela i z czasem zaczęło mnie irytować buczenie powodowane przez konwerter napięcia, którego niestety nie udało się wyeliminować. Mniej-więcej w tym samym czasie odkryłem, że płyty wielokanałowe brzmią lepiej z kwadrofonicznych amplitunerów z lat 70-tych, niż z współczesnego kina domowego. Pożegnałem się więc z 2230B i zastąpiłem go kwadrofonicznym Marantzem Model 4240 (którego mam do dzisiaj).

Skąd ten wieczór wspomnień? Ostatnio temat Marantza 2230B powrócił za sprawą naszego czytelnika. Pan Grzegorz odezwał się do mnie z prośbą o poradę przy zakupie sprzętu. Pierwotnie przymierzał się do Sansui 7070, który jednak po sprawdzeniu odpadł ze względu na nieprzystający do ceny stan techniczny. Ale nasze artykuły zwróciły jego uwagę na Marantza. Po miesiącu p. Grzegorz odezwał się ponownie, tym razem z pytaniem właśnie o Marantza 2230B, którego skwapliwie poleciłem. Pan Grzegorz kupił Marantza, a po osłuchaniu się z nowym nabytkiem podzielił się z nami swoimi wrażeniami, które za jego zgodą zamieszczamy w całości:

Witam serdecznie!

Pragnę podzielić się z Państwem moim nabytkiem.

Pomimo, że w swoich poszukiwaniach stereo skupiłem się na amplitunerach Sansui, to po lekturze blogów „Audioroom” i poradach otrzymanych od Pana, nie mogłem się oprzeć ofercie jaką znalazłem na niemieckim ebay. Kupiłem tam amplituner Marantz 2230B. Zapłaciłem za niego 900PLN. Odebrałem go osobiście, ale kosztów przejazdu nie biorę pod uwagę, gdyż wyjazd był połączony z zaplanowanym rodzinnym wypoczynkiem.

Przejdę do moich wrażeń. Wygląd zewnętrzny amplitunera nie budzi niepokoju. Front, boki, góra nie wywołują uczucia, które pojawia się wraz myślą po nieudanych zakupach „co ja zrobiłem”! Można powiedzieć, że na około 45 latka trzyma się zdrowo. Tylny panel nieco bardziej sfatygowany, szczególnie zwracające uwagę ślady korozji śrubek oraz zacisków anten.

Amplituner działa w pełni. Światło skali, lampka stereo, podświetlenie dostrojenia i siły sygnału zrobiły wrażenie również na Żonie, która do końca nie podziela mojego zamiłowania do domowego słuchania muzyki. Obsługa prosta, intuicyjna. Niewielkie problemy z podłączeniem kabli głośnikowych, wynikające z grubości żył posiadanych przewodów oraz źródeł zewnętrznych – gniazda jednokolorowe, oznaczone jedynie R i L – a ja przyzwyczajony do kolorów… Chwilowa niepamięć, prawdopodobnie wynikająca z podniecenia posiadania nowego sprzętu spowodowała problem z ustaleniem jaki kolor ma R, a jaki L?

Odsłuch? Powiem krótko. Elegancko! Mimo, że nie posiadam głośników (sprzętu) z górnej półki, wszystko zagrało, jak dla mnie, z górnej półki. Gramofon, tuner radiowy, posiadany odtwarzacz wieloformatowy pozwoliły mi cieszyć się z muzyki. Niejednokrotnie słuchając tej samej płyty, zostały przeze mnie odkryte nowe elementy, których jakoś wcześniej moje ucho nie wychwytywało. Natomiast słabe realizacje nagrań pozostały według mnie nadal słabe. Podczas odsłuchu, żadnych przeszkadzających buczeń, trzasków nie słyszałem.

Cieszę się nim trzy tygodnie i wszystko działa (odpukuję w niemalowane).

Pozwoliłem sobie zajrzeć do środka, ku mojemu zaskoczeniu, na płytkach nie dusiły się dodatkowe kilogramy kurzu. Niewykluczone, że przed sprzedażą został odkurzony. Wiedząc, jak wyglądają zaciski antenowe, spodziewałem się, że w środku znajdę w tym samym miejscu ogniska korozji. I nie pomyliłem się. We wnętrzu najgorzej wygląda płytka tunera i okolica szasi, do której jest przymocowana – wyraźnie była poddana działaniu jakieś cieczy… Rdza na krawędziach pokrywy transformatora – prawdopodobnie też „oberwała”. To co zwraca moją uwagę to wosk na płytkach drukowanych, szczególnie wokół kondensatorów. Nie jestem elektronikiem i nie znam się na naprawie RTV, ale sądzę, że to zabieg fabryczny, służący ochronie tych elementów. Być może dlatego płyn ten nie spowodował awarii. Niektóre śruby mocujące posiadają niebieską farbę – plombę. Wszystkie elementy wydają się być oryginalne. Podsumowując nie pojawiła się myśl „co ja zrobiłem”!

W punktach przedstawię „niedomogi”, które zauważyłem, a które wg mnie nie wpływają na odsłuch:

1. Lewa przednia nóżka węższa i niższa – różnica poziomów wyrównana filcową podkładką.
2. Ogniska korozji na tylnej ścianie obudowy i szasi.
3. Okresowo zacinający się wyłącznik sieciowy – słaba sprężyna odbijająca?
4. Okresowo przy całkowitym wyciszeniu słychać muzykę w głośnikach (bardzo cicho i przerywanie), stopniowo przy ruchach gałki ustępujące.
5. Przy dużej głośności (tzw. max) pomimo, że prawy lub lewy kanał są odłączone i suwak balans przesunięty w drugą stronę, słychać bardzo cicho muzykę w tejże „nieczynnej” kolumnie – taka konstrukcja?
6. Początkowo zwracał również zapach rozgrzanego amplitunera… Scharakteryzowałbym go jak zapach „starej szafy”.

I w zasadzie to tyle. Pozostaje jedynie pytanie, czy coś w nim zmieniać? W załączeniu przesyłam kilka zdjęć.

Pozdrawiam serdecznie! Grzegorz Cieśla.”

Jeśli chodzi o mankamenty opisane przez p. Grzegorza, na szczęście są to głównie wady kosmetyczne w niewidocznych miejscach (korozja i nóżka) i drobne wady techniczne. Kilka słów komentarza na ich temat od nas:

1. Nóżka. Niestety sprzęt z drugiej ręki, szczególnie wiekowy, bywa niekompletny. Jedna nieoryginalna nóżka to chyba najmniejsza z możliwych wad tego typu. Oczywiście nie przeszkadza w użytkowaniu i jest prawie niewidoczna, ale właśnie – prawie. Może warto zamienić miejscami lewą nóżkę przednią i tylną? W ten sposób ta nieoryginalna będzie zupełnie niewidoczna.

2. Korozja. To także niestety zdarza się w starszym sprzęcie, czasem z powodu przechowywania w kiepskich warunkach, czasem z powodu przypadkowego zalania, którego właściciel nawet nie zauważył. Co ciekawe, w moim 2230B też było trochę korozji w tym samym rejonie, tylko niżej i bliżej rogu. Jeśli ślady korozji są nieduże, niewidoczne i nie w miejscach, w których ich przyczyna zaszkodziłaby elektronice, właściwie nie ma się czym przejmować. Wydaje się, że tak jest w tym przypadku. Ale na wszelki wypadek przeczyściłbym gniazda wejściowe blisko skorodowanych fragmentów obudowy, szczególnie gniazda magnetofonowe. Styki mogą być zanieczyszczone.

3. Włącznik sieciowy – to chyba największy kłopot. Jeśli problem nie jest duży (nie zacina się bardzo), zostawiłbym to w spokoju. Możliwe, że w miarę używania jego praca się poprawi. Ewentualnie można spróbować ten włącznik przeczyścić albo wymienić. Części do Marantzów z lat 70-tych da się kupić, ale niestety zwykle nie są tanie, więc tę opcję traktowałbym jako ostateczność. Można też po prostu zostawić przełącznik w pozycji włączonej i włączać amplituner listwą zasilającą, w niczym to nie zaszkodzi.

4. Przebicia przy wyciszeniu potencjometrem głośności to częsty objaw w przypadku starych potencjometrów, wynikają ze zużycia. Przebicia takie mogą (ale nie muszą) ustąpić po czyszczeniu lub nawet bez czyszczenia, w miarę używania. Dopóki nie przeszkadzają w użytkowaniu, można się nimi nie przejmować. Można spróbować przeczyścić potencjometr odpowiednim środkiem.

5. Przebicia między kanałami przy dużej głośności są normalne w tych Marantzach (i wielu innych modelach z lat 70-tych). Najczęściej wynikają z konstrukcji i zastosowanych podzespołów. Jak wyżej – jeśli nie są uciążliwe, nie ma się czym przejmować. Jeśli są uciążliwe, to już wskazuje na usterkę.

6. Zapach „starej szafy” po rozgrzaniu też często się zdarza, zazwyczaj ustępuje po kilku dniach lub tygodniach, kiedy już wszystkie zanieczyszczenia (wilgoć z kurzem itd.) odparują. W skrajnych przypadkach sprzęt wymaga gruntownego czyszczenia, ale rozumiemy, że w tym przypadku zapach już ustąpił.

Krótko mówiąc, jeśli wymienione przez p. Grzegorza wady nie są uciążliwe, nasze zalecenia sprowadzają się do ewentualnego przeczyszczenia gniazd i potencjometru głośności oraz przełożenie nieoryginalnej nóżki na tył. Warto też przestawić napięcie (przełącznik z tyłu) na 240V. Dodatkowo rzecz, którą zawsze warto zrobić po zakupie używanego wzmacniacza lub amplitunera to sprawdzenie prądu stałego na terminalach głośnikowych i prądu spoczynkowego oraz w razie potrzeby wyregulowanie tych prądów zgodnie z zaleceniami producenta. Ale to już zabawa dla osób nieco zaawansowanych i posiadających przynajmniej multimetr. I oczywiście należy to robić z dużą ostrożnością – podczas pomiarów można dość łatwo spowodować zwarcie i spalić końcówkę mocy.

I jeszcze kilka słów o różnicach między wersjami. Amerykański 2230B różni się od europejskiego 2230B nie tylko zasilaniem. Wersja amerykańska ma układ Dolby FM dokładnie w miejscu, które w wersji europejskiej jest puste. Na przednim panelu jest też stosowny przełącznik. Nie ma za to filtra niskich tonów, który z kolei jest w wersji europejskiej.

Marantz Model 2230B to świetny amplituner, który gorąco polecamy. Gra równie pięknie jak wygląda! Niestety, jak to Marantz z lat 70-tych, nie należy do najtańszych.

Serdecznie gratulujemy panu Grzegorzowi zakupu i bardzo dziękujemy za obszerny opis ze zdjęciami (galeria poniżej) i zgodę na ich publikację. Cieszymy się, że zakup okazał się udany!

Dane techniczne (wersja europejska):

Moc ciągła (deklarowana przez producenta) – 2x30W przy 8 omach
Impedancja kolumn – 4-8 omów
Zniekształcenia harmoniczne THD – 0,3%
Zniekształcenia intermodulacyjne IM – 0,5%
Pasmo przenoszenia – 20 Hz – 20 kHz z odchyleniem +/- 1,0 dB
Współczynnik tłumienia – 45
Czułość wejść: liniowe 180 mV/80k, gramofonowe 1,8 mV/47k (maks. 100 mV)
Wejścia/wyjścia: Tape 1 (we/wy), Tape 2 (we/wy), Aux, Phono (wkładka MM), 2 pary kolumn pracujące zamiennie lub równocześnie, gniazdo słuchawkowe
Pobór mocy: przy pełnym obciążeniu 160W, bez obciążenia 30W
Wymiary: 440 x 137 x 356 mm
Waga: 12,2 kg

Galeria zdjęć Marantza 2230B p. Grzegorza (wersja europejska)

 

Archiwalne zdjęcia mojego Marantza 2230B  (wersja amerykańska)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *